Bartek
Wbrew wszystkim naszym przewidywaniom Agnieszka nas nie nachodziła, a do Łukasza praktycznie się nie odzywała. Wszyscy trwali w zawieszeniu, święcie przekonani o nadchodzącej chwili rozstrzygnięcia. Nie wiem, jakim cudem Oliwii udawało się ukrywać przed Łukaszem to, że jest w ciąży. Nie rozumiem też, dlaczego nie chciała mu o tym powiedzieć. Uparcie twierdziła, że musi poczekać, aż jego żona podpisze papiery rozwodowe, na co niestety się nie zanosiło. Te trzy tygodnie przed najważniejszym dla tej sytuacji wydarzeniem były idealnym podsumowaniem całej tej gry i całego mojego życia pomiędzy Oliwią i Łukaszem. To była jedna wielka zabawa w kotka i myszkę, walka z wiatrakami i oszukiwanie wszystkich wokół, a przede wszystkim siebie. Dzięki temu, co widziałem, gdy oni przechodzili to wszystko, zrozumiałem lepiej, czym jest miłość i liczyłem, że dzięki temu nie popełnię takich błędów jak Łukasz, bo są niezwykle trudne do naprawienia.
Po pokonaniu Trentino byliśmy niezmiernie szczęśliwi, ale czekały nas pojedynki z Kazaniem, które od początku zapowiadały się na jeszcze trudniejsze niż z najlepszą klubową drużyną globu. I tak też było, bo na terenie przeciwnika daliśmy totalną plamę, a u nas nie było lepiej. Byłem zawiedziony, na trybunach kibicowali nam i Oliwia, i Łukasz, a my tak to zepsuliśmy. Po zakończeniu pojedynku zauważyłem, jak Agnieszka kłóci się z Żygadłą, a Liwka stoi zupełnie blada i wyglądało tak, jakby miała zaraz zemdleć. Nie bacząc na konsekwencje, podszedłem do nich i zająłem się Morawską, jednocześnie dochodziły do mnie strzępki rozmowy Łukasza i Agnieszki. Jak zwykle chodziło o rozwód, którego Żygadło nie chciała, mówiła też coś o zmarnowaniu dziesięciu lat, aż w końcu z hukiem wyszła z hali. Ziomek natychmiastowo podszedł do mnie oraz Oliwii, zostawiłem ich samych, żeby pobiec za Agnieszką i wymusić na niej rozmowę.
Nie potrafiła ukryć zszokowania, gdy ją wołałem. Zgodziła się jednak na chwilę „pogawędki”. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem w niej człowieka, który ma jakieś ludzkie odruchy, wyglądało na to, że rozmowa z Łukaszem mocno na nią podziałała, bo była bardzo przybita.
- Nie chcę się wtrącać – zacząłem niepewnie.
- To się nie wtrącaj – prychnęła.
- Ale się wtrącę. Dlaczego? Dlaczego się tak zapierasz? Przecież dobrze wiesz, że to nie ma sensu.
- Wiem. I co z tego? – podniosła głos. – Myślisz, że to było fantastyczne uczucie być tą drugą? Że mi się to podobało? Zawsze było Oliwka to, Oliwka tamto. Nigdy nie traktował mnie poważnie, zawsze byłam w cieniu, miałam być dla niego terapią i zapomnieniem. Po tych wszystkich upokorzeniach mam mu jeszcze ułatwiać? – cały czas krzyczała.
- Masz rację, ale wszyscy wiedzą, że sama nie byłaś święta. Mówi ci coś nazwisko Magnoli? Naprawdę sądzisz, że nikt się o tym nie dowiedział? Zdradzałaś go na prawo i lewo, też nie traktowałaś poważnie. A on popełnił tylko jeden błąd: ożenił się z niewłaściwą kobietą.
- Nic ci do mojego życia! Przestań się wpieprzać! Od kiedy tak dbasz o Łukasza? Co, ty też się zakochałeś w tej pieprzonej Oliwii? Jesteście żałośni, wszyscy troje.
- Nie, nie zakochałem się w niej. Zresztą to nie ma nic do rzeczy. Apeluję do resztek twojego sumienia. Pozwól na ten rozwód, zrób to dla siebie, dla Łukasza, a jeśli to nie wystarczy, to pomyśl o dziecku, które nic nikomu nie zrobiło. Tak, Oliwia jest w ciąży. I nie powie o tym Łukaszowi, dopóki się nie rozstaniecie. Wiem, że gdzieś tam w środku, pod tą twardą skorupą jest wrażliwa kobieta, która jest w stanie zrezygnować z czegoś, co i tak nie ma przyszłości.
Po tej rozmowie zostawiłem ją samą, licząc, że faktycznie zostało jej jeszcze coś z ludzkiego współczucia i sumienia.
Łukasz
Dwa tygodnie po meczu Dynamo z Kazaniem listonosz przyniósł list, którego zupełnie się nie spodziewałem. Gdy otwierałem kopertę, drżały mi ręce. Dzierżąc w dłoni kartkę papieru, na której widniał podpis mojej, jeszcze wtedy, żony, miałem ochotę się rozpłakać jak dziecko. Dopiero wówczas zdałem sobie sprawę z tego, że czekałem na ten moment dziesięć lat, tego pragnąłem. Wolności, którą będę mógł oddać w zamian za szczęśliwe życie z Oliwią.
Bartek akurat wtedy był na meczu wyjazdowym, więc ja mogłem zadbać o odpowiednią oprawę wieczora, w którym moje życie zacznie się na nowo. Nie siliłem się jednak na romantyczne kolacje lub inne tego rodzaju wymysły. Przygotowałem wieczór niemal identyczny z tymi, które spędzaliśmy w Sulechowie. Dobry film, kakao i my nawzajem. Oliwia tego dnia wróciła do domu dosyć późno, nie miałem jednak pojęcia, gdzie była, a ona nie chciała mi powiedzieć. Bez wahania przystała na moją propozycję spędzenia wieczoru. Leżeliśmy na kanapie i wpatrywaliśmy się w telewizor, śmiejąc się z infantylnej fabuły filmu.
Nie miałem ochoty już go oglądać, więc zacząłem bawić się włosami Oliwii. Gdy ta czynność już mi się znudziła, zacząłem pobudzać palcami jej skórę. Jeździłem dłonią po jej ramionach, oddechem drażniłem jej szyję, co jakiś czas składając na niej delikatne pocałunki. Po paru minutach takiej zabawy, Liwka się odwróciła i mocno wpiła w moje usta. Byliśmy spragnieni siebie nawzajem, więc był to bardzo zachłanny pocałunek. Posadziłem ją na swoich kolanach i kontynuowaliśmy tę czynność, lecz, gdy włożyłem dłonie pod jej koszulkę, ona gwałtownie się zerwała, o mało nie przewracając stolika.
- Oliwia, co się stało? – zapytałem zmieszany.
- Nie, nic… Muszę iść do siebie – wybiegła czym prędzej z salonu i zamknęła się w swoim pokoju.
Pod drzwiami do jej sypialni stałem kilkanaście minut, prosząc, żeby mnie wpuściła albo chociaż powiedziała, co zrobiłem nie tak. Ona jednak w ogóle się nie odzywała, słyszałem tylko jej cichy szloch, który zawsze przyprawiał mnie o ogromny smutek.
- Liwka, proszę, wpuść mnie, kochanie.
- Nie jestem twoim kochanie – wykrzyczała zza drzwi.
- Jeszcze nie, ale już niedługo będziesz. Agnieszka podpisała papiery rozwodowe – powiedziałem, a jej szloch natychmiastowo ustał.
Mogłem wybrać sobie lepszy moment na to wyznanie, ale chyba tylko to mogło ją wówczas uspokoić. Cisza trwała kilkanaście sekund, a zaraz potem drzwi do jej pokoju się otworzyły. Stanęła przede mną zapłakana Oliwka z nadzieją w oczach.
- Czy to znaczy, że…
- Tak, to znaczy, że niedługo będę wolny i cały twój – oznajmiłem radośnie, a już po chwili czułem na ustach jej zachłanne pocałunki.
Skończyło się oczywiście w sypialni, w której po raz kolejny zespoiliśmy swoje ciała w jedno. Przy nikim nie czułem takiego spełnienia jak przy Oliwce. Leżała wtulona w mój tors, jeżdżąc po nim palcami, a ja bawiłem się jej włosami.
- Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć – wydusiła po pewnym czasie.
- Stało się coś? – zapytałem zaniepokojony.
- Nie… Znaczy tak… Nie wiem – mieszała się w zeznaniach.
- Liw, przecież mi możesz powiedzieć o wszystkim – obróciłem się, żeby spojrzeć jej w oczy.
- Będziemy mieli dziecko – powiedziała w końcu, a moje serce waliło jak oszalałe. To było za dużo jak na jeden dzień.
- Dziecko? – dopytywałem sparaliżowany tą informacją.
- Zrozumiem, jeśli nie będziesz go chciał. Jakoś sobie poradzę – usiadła na łóżku, a ja chwilę leżałem oniemiały, by zreflektować się dopiero, gdy ona już chciała wychodzić.
- Poczekaj! – krzyknąłem i podszedłem do niej. – Naprawdę będziemy mieli dziecko?
- Tak – odpowiedziała, przygryzając dolną wargę.
Opuszkiem palca dotknąłem jej policzka i delikatnie go gładziłem. Czułem, jak w oczach zbierają mi się łzy, łzy szczęścia. Nic już nie mówiłem, tylko wpiłem się w jej usta, a potem mocno przytuliłem. Byłem i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Po raz pierwszy nie wiem, od czego zacząć posłowie, tyle się w mojej głowie roi słów, że nie nadążam z pisaniem. Postanowiłam to opowiadanie zostawić takie niedopowiedziane. Niech każdy sam stwierdzi, jak to naprawdę było z Agnieszką, czy Oliwia dowiedziała się prawdy o odejściu Łukasza dziesięć lat wcześniej, czy Bartek też odnalazł szczęście. To pozostawię waszej wyobraźni. Co prawda w piątek będzie epilog, ale on jest nieforemnym zbiorem słów, które tylko nieco nakreślają ich przyszłość, niewiele wyjaśniając.
Od dawna powszechnie wiadomo, że to opowiadanie w moim mniemaniu jest niewypałem. Tak to chyba pozostanie na zawsze, ale potrzebowałam takiego odejścia od trudnych tematów. Przydała mi się jedna banalna historia, bez większych refleksji. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie i podobnie traktujecie to opowiadanie.
W komentarzach do ostatniego rozdziału delikatnie zasugerowano mi, że jestem hipokrytką. Cóż, każdy ma prawo do własnej opinii, ale tak samo każdy oskarżony ma prawo do obrony. Nigdy nikogo nie zmuszałam do komentowania, ani tego od niego nie wymagałam, jedynie dzieliłam się swoimi przemyśleniami, które nie musiały wywierać na Was żadnego wpływu. Za moje własne niekomentowanie wielokrotnie przepraszałam. Nie muszę się nikomu tłumaczyć ze swojego postępowania, ale gdyby była to tylko kwestia lenistwa czy braku chęci, wtedy mogłabym te oskarżenia znieść, tak jednak nie jest. Nie, ja nie wyznaję zasady „coś za coś”, nie żyję w takiej rzeczywistości, choć na tym opiera się dzisiejszy świat. Jeśli mam siłę, ochotę, czas i naprawdę czegoś warte przemyślenia, to się z Wami nimi dzielę, więc jednocześnie rozumiem Wasze podejście. Wybaczcie, ale nie widzę sensu w pisaniu: „Super, świetnie!” Czasami po prostu lepiej nic nie pisać, niż pisać głupoty. Z takiego samego założenia wychodzę i przy swoich blogach, a sugestie w posłowiach nie są wyrazem żalu czy krytyki, to po prostu moja opinia, z którą nikt nie musi się zgadzać! Ale dziękuję bardzo za takowe opinie, pomogły mi one w podjęciu bardzo ważnej dla mnie decyzji.
Długo się nosiłam z tym zamiarem i ostatecznie zrobię tak, jak planowałam. W piątek w tym miejscu pojawi się epilog, prawdopodobnie ostatni w mojej solowej karierze. Nie zniknę, ponieważ mam swoje „zobowiązania”. Cały czas będziecie mogli czytać moje wypociny w opowiadaniu tworzonym w towarzystwie Repugnance. Będę też oczywiście odwiedzać Wasze historie i w miarę możliwości pozostawiać po sobie ślad. Czy wrócę? Jeśli to kogoś interesuje, to powiem, że jest to bardziej prawdopodobne, niż to że zwieję nikogo o tym nie informując. To nawet nie jest przerwa od pisania, to jest przerwa od publikowania, które nie daje mi już takiej radości jak na początku. Może to się z czasem zmieni i wtedy wrócę do Was, by znów „maltretować” Was swoją twórczością. Na razie pozostanę w moim kochanym Wordzie, a Julieta i Wiśniewski będą mieli mnóstwo czasu, żeby powstać i się udoskonalić.
Skoro ja się teraz tak rozpisałam, to nie wiem, co będzie w piątek. Dziękuję Wam.:* A więcej ckliwych podziękowań oczywiście pod epilogiem. :)
Commi
I jednak stało się Oliwia i Łukasz mogą być szczęśliwi. ;) Czekam na epilog; p
OdpowiedzUsuńo będę pierwsza! pod Twoim opowiadaniem to dosyć zaskakujące :D ej, ja Cię polubiłam, Twoje opowiadania są super. znaczy się przeczytałam tylko to oraz to z Repugnance, ale naprawdę mi się podobają. i skoro zamierzasz się zmyć, to nadrobię te poprzednie, jak się w końcu ogarnę, bo w sumie już dawno zamierzałam to zrobić, ale wiadomo jak jest z czasem. chciałam jeszcze powiedzieć, że ja tego opowiadania nie uważam za niewypał. Oliwia była bardzo urocza w swojej stałości, Łukasz w niezdecydowaniu, a Bartek jak to Bartek, z nim zawsze jest wesoło :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że jeszcze Cię kiedyś poczytam :)
Świetny z Bartosza przyjaciel,a z Agnieszki kobieta.. Mogła się nie zgadzać, mogła utrudniać,ale zachowała się jak prawdziwa dama, odpuszczając sobie wszelkie intrygi. Oby już nic więcej nie zakłóciło szczęścia Łukasza i Oliwi..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szkoda, że to już prawie koniec ;( baaardzo szkoda. Pisz dalej, bo robisz to znakomicie i nie zwracaj uwagi na niektóre komentarze.
OdpowiedzUsuńPowodzenia i przyjemności z pisania Ci życzę.
Pozdrawiam :)
Wielka szkoda, że to już koniec :( To było świetne, mam nadzieje, że będziesz jeszcze pisać. Pozdrawiam i zapraszam na 3 cześć Bereniki http://miloscisiatkowka.blog.pl/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec. Bardzo wciągnęło mnie Twoje opowiadanie. Po pierwsze dlatego, że świetnie piszesz, a po drugie, bo Łukasz jest mi bliskim siatkarzem i miło było przeczytać historię o nim :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
no_princess :*
Jestem pod wrażeniem tego w jakim stylu kończysz to opowiadanie. Twoje słowa są tak lekkie, że nie ma sposobu, by ich nie przeczytać. Dziękuję, że mogłam czytać to opowiadanie, jak i za to, że dzięki temu dziełu dochodziłam do bardzo ważnych dla mnie wniosków :) byłaś, jesteś i będziesz moją mentorką ;) widzimy się na epilogu ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda. Koniec jedynego dobrego opowiadania z ziomkiem w roli głównej :( Dzięki :* Tobie to się może nie podobało ale mnie tak i dzięki ;))
OdpowiedzUsuńniestety został już tylko jeden rodział, nie wiem jak wypełnie czas poświęcony na tego bloga.. mam nadzieję, że zaczniesz pisać kolejne opowiadania.. bo to co robisz jest po prostu boskie. jest mnóstwo blogów o siatkówce, ale tylko kilka (w tym ten) potrafią zaciekawić czytelnika swoją oryginalną fabułą.. kurde, mogłabym tak pisać i pisać ;) a że już sie rozbeczałam, to nie wiem co by było jakbym pisała dalej.. krótko mówiąc: będzie mi Ciebie cholernie brakować ;) ;*
OdpowiedzUsuńKobieto droga, ranisz! Choć w sumie, rozumiem Ciebie, bo mi też pisanie przestaje dawać satysfakcję. W takim razie muszę się zabrać za opowiadanie z Repugnance, kiedy tylko znajdę wolną chwilę.
OdpowiedzUsuńNarzekasz strasznie na to opowiadanie, ale mi się ono podoba :) Może to sposób w jaki piszesz, ale jest bardzo ciekawe. Może nie zmusza aż tak bardzo do refleksji, a mimo to strasznie wciąga i będzie mi go brakowało. Kończysz we wspaniały sposób :) I mam nadzieję, że znów znajdziesz radość z pisania i publikowania historii i wrócisz niedługo z nowym opowiadaniem :)
OdpowiedzUsuńuuu i wszystko się układa tak jak powinno od początku ^^ i dobrze bo w końcu zasłużyli na swoja miłość (może Łukasz w mniejszym stopni ale ciii...)
OdpowiedzUsuńA więc jednak Agnieszka podpisała te papiery rozwodowe tylko szkoda, że kazała czekać na ten podpis tyle czasu i trzeba było interwencji Bartka. Liv w końcu powiedziała Łukaszowi, że będą mieli dziecko, a przez chwilę już w myślach go chciałam udusić bo myślałam, że wyskoczy z tym, że nie chce mieć dzieci. To czekam na epilog :)
OdpowiedzUsuńPisze tutaj pierwszy raz, ale śledzę ten blog od początku i powiem ci tylko jedno: TEN BLOG JEST NAJLEPSZY JAKI DO TEJ PORY CZYTAŁAM, A CZYTAŁAM I CZYTAM NADAL ICH BARDZO DUŻO. Szkoda że już kończysz. Nie mogę się już doczekać piątku i epilogu.. :D
OdpowiedzUsuńNo i jednak wszystko się kończy dobrze. Aga okazała trochę serca, dzięki Bartkowi swoją drogą. Jak dla mnie on przeprowadził Oliwię i Łukasza przez tą historię. I wydaje mi się, że on znajdzie dziewczynę dla siebie. To będzie już całkiem inna historia, ale na pewno z happy endem, świat byłby zaje.biście niesprawiedliwy, gdyby on został sam. Szkoda, że nie wyjaśniłaś o co chodzi Adze, ale może sama nie miałaś na to pomysłu biorąc pod uwagę jak się męczyłaś z tym opowiadaniem :P
OdpowiedzUsuńMówiąc, że następny blog będzie o Wiśniewskim, masz na myśli tego środkowego z Zaksy? Kurczę, myślałam, że będę jedyną, która o nim pisze ;< :P
Wszystko dobrze się skończyło, można tak powiedzieć. Nie wiem, co planujesz na epilog, ale na chwilę obecną wydaje się, że mamy happy end. Muszę powiedzieć, że mój ulubieniec, Bartosz, na koniec także zrobił coś dobrego i postawił Agnieszkę do pionu, przemówił jej do rozsądku. Z perspektywy czasu, to aż boję się pomyśleć, co byłoby z Łukaszem i Oliwią, gdyby nie on. Niby młodszy od nich, ale jednak wydaje się być mądrzejszy niż ta dwójka razem wzięta. Cieszę się, że mimo wszystko, ich historia kończy się szczęśliwie, że Agnieszka odpuściła sobie na dobre i nie będzie chciała zniszczyć im życia. Mam nadzieję, że oboje nauczą się rozmawiać ze sobą, a nie uciekać jak dzieci, bo w przeciwnym razie nie życzę im świetlanej przyszłości, nie oszukujmy się. Może dzięki temu, ze będą mieli dziecko, przejdą szybki kurs dorastnia i oboje dojrzeją :) Nie ukrywam, że oboje często mnie irytowali, ale jestem w pełni usatysfakcjonowana tym, że historia kończy się szczęśliwie. ;) Po tych wszystkich zawirowaniach, zasłużyli na to. Jeśli o mnie chodzi, to ja na pewno dopowiem sobie, że Bartek znajdzie sobie super dziewczynę, przy której będzie szczęśliwy i która będzie go doceniała :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to już koniec :( Ale jak mówią, nic na siłę, skoro nie "czułaś" tej historii, to i tak dobrze, że udało się ją doprowadzić do końca. Myślę, że nie była ona pozbawiona sensu, a wręcz przeciwnie, ale na podsumowania przyjdzie jeszcze czas :) Pozdrawiam ;)
Zastanawia mnie ta nagła zmiana Agnieszki. Czyżby Bartek swoimi słowami wywołał u niej jakieś ludzkie uczucia, a może dotarło do niej że nie ma po co walczyć, bo i tak nic tym nie osiągnie? Tylko że ona też nie była wierna Łukaszowi. Może wystraszyła się że dowie się o tym? Jest dużo możliwości. Jednak miłość Łukasza i Oliwki jest silna i trwała. Nie tak łatwo taką miłość zniszczyć. Cieszy mnie bardzo iż Oliwi powiedziała wreszcie Łukaszowi o dziecko. Trochę zaskoczyła go ta wiadomość, ale też się ucieszył. Mam nadzieję, że na prawdę będą ze sobą szczęśliwi. A i Bartek może odnajdzie kiedyś swoją to jedyną prawdziwą miłość.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda, że to już koniec. Jednak cieszę się iż jest szczęśliwe zakończenie ;) A i w swoim posłowie napisałaś, że ta historia była nie wypałem. Nie zgadzam się z Tobą. To na prawdę była genialna historia i bardzo mi się podobała. Mam nadzieje, że niedługo znów będziesz publikować swoje historię ;)
Pozdrawiam:*
Agnieszka podjęła najrozsądniejsza decyzje. Mam nadzieję ze teraz już nic ani nikt nie stanie na drodze do szczęścia Oliwii i Łukaszowi.
OdpowiedzUsuńNo wreszcie :)) Cieszy mnie to że Aga nie stała się totalnym "psem ogrodnika" może to Bartek ruszył jej sumienie, może sam do tego doszła. Najważniejsze że dała ten rozwód Łukaszowi. Jak sam Kurek powiedział i ona święta nie była. Niech sobie układa życie z dala od Oliwi Łukasza z zajmie się kimś innym :P Czyżbyś szykowała nam nową szczęśliwą rodzinkę Żygadło :) jestem na tak, Oliwia na to zasłużyła, mordowała się z miłością do Łukasza 10 lat, niech go ma wreszcie dla siebie i ich dzidziusia
OdpowiedzUsuńWeź się nawet nie przejmuj tymi oskarżeniami. Ja już od dawna mam mniemanie, że to już nie jest ten sam świat blogowy, w którym ja zaczynałam. Teraz jeden z drugim się wykłóca o pierdoły, SPAM idzie częściej niż normalny komentarz, lansowanie się na statystykę odwiedzin i inne tego typu gówna. Komuś tu się naprawdę w główce poprzewracało. A ja zaczynam żałować, że nie weszłam do świata blogowego jakieś 3 lata temu. Chociaż, z drugiej strony, spoko ludzi też jest cała masa, trzeba tylko dobrze trafić. :)
OdpowiedzUsuńCzyżby w Agnieszce odezwała się prawdziwa kobieta? Jeśli tak, to chwała jej za to! Rozumiem, ma prawo być wściekła, w końcu Łukasz zostawił ją dla innej, ale niech przynajmniej nie będzie mściwa. Niech pokutuje za swoje błędy w spokoju, a nie nienawiści, kiedyś los się jej za to odpłaci. :)
To ja sobie ładnie poczekam na małego Żygadło i na epilog, chociaż go w ogóle nie chcę. :C
Jejku... Jakie ja tu miałam zaległości... Przepraszam :( Zawaliłam i to mocno. Ale już wszystko przeczytane i wiedz, że na pewno nie żałuje :) Niestety. Teraz aby przeczytać Twoje opowiadanie musisz czytać tej osoby. Jak powiedziałaś "coś za coś". Za pisanie biorą się wszyscy. No ale nic. Nie o tym.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich historie *.* W pewnym momencie myślałam, że Oliwia jednak z Bartusiem będzie :P I w tamtej chwili nie chciałam Żygadło. Ale to przez to, że ją tak krzywdził :) Na szczęście skończył z Agnieszką, a ta jednak ma trochę serca i zgodziła się na rozwód. Do tego mały Żygadło. Słodko i szkoda, że już tylko epilog :(
No i podoba mi się. Agnieszka też powinna sobie ułożyć życie, bo w końcu też jest człowiekiem, ma uczucia i po tym jak dziesięć lat była z Łukaszem, który miał ją w zastępstwo zasługuje na szczęście. Uszaty miał ty najlepszą rolę i najbardziej pasował do Liw. Łukasz i Liw po wielu wzlotach i upadkach w końcu razem, mimo iż nie powinno tak być, ale jest i nie narzekam, happy end też może być. Czekam na epilog i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKurczę, ciężko mi będzie odzwyczaić się od oczekiwania na nowe rozdziały tego opowiadania... Cieszę się, że Agnieszka pokazała uczucia i fajnie by były, gdyby ułożyła sobie życie... To samo tyczy się Bartka... Teraz czekam tylko na epilog ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jak ja się cieszę, że oni wszyscy poszli po rozum do głowy. Nawet Agnieszka, co nie ukrywam zaskoczyło mnie, bo myślałam, że nie da im żyć, ale się pomyliłam. Życzę Agnieszce, szczerze, aby spotkała kogoś, kto ją pokocha tak mocno jak Łukasz kocha Liw, bo ona tak samo zasługuje na szczęście ::)
OdpowiedzUsuńMam tez nadzieję, że Łukasz już żadnego numeru nie wywinie i da Liwi szczęście i miłość na które tak długo czekała.I naszemu Uszatemu też zyczę dużo szczęścia i miłości. Bo tak naprawdę był jedyną osobą, która tutaj mi nie działała na nerwach i nie miałam ochoty jej zabić :) Był najbardziej pozytywną postacią tego opowiadania :)
teraz nie pozostaje mi nic innego jak po prostu czekać na epilog :)
No wreszcie! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dostał ten podpis pod papierami rozwodowymi. Ale dobra, nie piszę już nic bo po ostatniej scenie mam ściśnięte gardło. Płakanie jednak zostawię sobie na epilog.
OdpowiedzUsuń