Siedzę w kącie jak ten nikt,
W odstępach zwijam skrzydła zdarzeń,
Sprawdzam jak piękny jest,
Mój zachód i mój świt,
To nie ja to nie ty,
Świat pełen wrażeń.
Opuszczam salę rozpraw zielonogórskiego sądu. Trudno mi w to uwierzyć, ale właśnie stałem się wolnym człowiekiem. Po dziesięciu latach zamykam pewien rozdział mojego życia i ruszam na nowo, bogatszy o mnóstwo doświadczeń. Obyło się bez scen, szumu i afer. Rozstaliśmy się w spokoju, nie chcąc robić zamieszania.
Siadam na ławce przed sądem i wpatruję się w letnie, niezachmurzone niebo, które zwiastuje szczęście nadchodzące w moim życiu. Sięgam po telefon, by wybrać numer Oliwii, ale w tym samym czasie dzwoni Bartek.
- Łukasz! Przyjeżdżaj do szpitala, szybko! Oliwia rodzi!
Prędko się rozłączam i biegnę do samochodu. Po dziesięciu minutach wpadam na porodówkę, przecież obiecałem, że będę przy niej w tym wspaniałym momencie!
W parku spędzam dzień,
Zwalają się pioruny szczęścia,
Choć czasem zamiast śniegu zimą pada deszcz,
Ja i ty, ty i ja my zawsze razem.
Jadę karetką, a za rękę trzyma mnie Bartek. Na jego miejscu powinien być Łukasz, ale on jak na złość właśnie się rozwodzi. Ból przeszywa mnie całą, nie dociera do mnie to, co dzieje się wokół, słyszę tylko jakieś krzyki i prośby, żebym parła.
Leżę na sali porodowej, gdy wbiega na nią zziajany Łukasz, łapie mnie prędko za dłoń i nie zwraca uwagi na nieprzyjemne epitety, które kieruję w jego stronę, po prostu jest przy mnie i czeka, aż na tym łez padole pojawi się niewinna istotka, symbol naszej skomplikowanej miłości.
Czy ostatnia może pierwszą właśnie jest?
Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia?
Tak naprawdę to nikt nie wie jak to jest!
Dziewięć miesięcy czekałam, żeby usłyszeć płacz naszego dziecka, ale było warto. Łukasz nie mdleje, tylko przecina pępowinę, a po kilku minutach przychodzi do mnie z naszym synkiem. Podaje mi go do rąk. Całuje mnie czule w usta i szepcze, że jest ze mnie dumny, a potem oznajmia, że nas kocha.
W tym samym momencie do pomieszczenia wpada Bartek, robiąc nam pamiątkowe zdjęcie.
- A skoro to chłopiec, to powinien nazywać się Bartosz! – krzyczy na pół sali, za co upomina go pielęgniarka, a my śmiejemy się rozbawieni.
Pamiątki, ślady, przywidzenia,
To za zamkniętą jedną z powiek spadła łza,
Spadłam ja i spadła ona.
- Ja, Łukasz Żygadło, biorę sobie Ciebie, Oliwio Morawska, za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Ja, Oliwia Morawska, biorę sobie Ciebie, Łukaszu Żygadło, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci.
- Psst, Bartek! Obrączki! – syczy siostra Łukasza.
- Jakie obrączki? – pyta zdezorientowany Kurek.
- Nie masz obrączek? – patrzę na niego z przerażeniem w oczach.
- Spoko, Oliwia, nie masz co się martwić, młodszy brat zawsze mu uratuje tyłek – mówi Kuba i wyjmuje pudełeczko z obrączkami z kieszeni, co Bartek kwituje soczystym rumieńcem na swoim policzku, a pół kościoła wybucha śmiechem.
Czy ostatnia może pierwszą właśnie jest?
Nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia?
Tak naprawdę to nikt nie wie jak to jest!
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! – krzyczą goście, a my, żeby dali nam już spokój, całujemy się gorąco na ich oczach.
- Kocham cię – szepcze Łukasz. – Kochałem zawsze i kochać będę – dodaje po chwili i znów wpija się w moje spragnione jego dotyku wargi.
Wybaczcie to małe opóźnienie. Wiem, że miało być wczoraj, ale najzwyczajniej w świecie nie zdążyłam się z tym wyrobić pomiędzy jednym wyjściem a drugim, a chciałam jednocześnie jakieś wartościowe słowa na koniec Wam przekazać, a nie byle co.
Cóż mogę powiedzieć? Tak właśnie kończy się opowieść o losach tej zdrowo kopniętej trójki. Ta opowieść to efekt wielu przeczytanych opowiadań i przelotnej fascynacji Rosją, jednak w pewnym momencie to wszystko okazało się być zbyt mało. To tutaj po raz pierwszy przekonałam się, co to znaczy prawdziwy twórczy kryzys i odkryłam, że mnie jednak też może się to zdarzyć. Tutaj też odkryłam, ile potrafi zmienić Wasze wsparcie. Gdyby nie Wy, to pewnie bym tego nie skończyła, w żaden, nawet najbardziej idiotyczny, sposób.
Nie chcę nikogo wyróżniać, więc podziękuję po prostu wszystkim razem i każdemu z osobna za każde pojedyncze słowo zostawione w komentarzach do tego opowiadania, których jak dla mnie była zaskakująco duża ilość (645!). To naprawdę bardzo motywujące i wspaniałe uczucie być docenianym, gdy robi się to, co się kocha.
Jeśli chodzi o plany na przyszłość to już mówiłam. Na razie potrzebuję przerwy, jest jeden pomysł z Łukaszem Wiśniewskim i kilkoma Argentyńczykami, ale daleko mi z nim do publikacji, więc nie musicie się przejmować zbyt szybkim powrotem. Z moim nastawieniem do blogowego świata jest już nieco lepiej, ale to nadal nie jest to co kiedyś. Zostaję oczywiście na Evil feels. Teraz będziemy się tam chyba częściej pojawiać. Jeśli chodzi o moją indywidualną twórczość, to kiedyś wrócę, obiecuję. A jeśli nie wrócę, to zezwalam Wam na odnalezienie mnie w Warszawie i skopanie mi tyłka. :)
Nie chcę już więcej pitolić, po prostu bardzo Wam DZIĘKUJĘ! :* Do zobaczenia u Mańka i Lilki, na Waszych blogach i być może kiedyś jeszcze na jakimś moim. :)
Commi
Historia Oliwii i Łukasza nie należała do najprostszych. Ich relacje były trudne, wszystko było przeciwko nim. A mimo wszystko oni to przezwyciężyli. Od początku byli sobie przeznaczeni, tylko rodzice Oliwki nie chcieli tego zaakceptować i narazili swoją córkę na tyle cierpienia. Zresztą sam Łukasz nie był lepszy. Dobrze, że zrozumiał, kogo tak naprawdę kocha, z kim chce dzielić życie. A ich dzieciątko jest taką wisienką na torcie. <3
OdpowiedzUsuńCo nie zmienia faktu, że najbardziej ze wszystkich kocham Bartka! Nawet w momentach, gdy wydawało się, że może być kolejną osobą w walce o serce Liwki, kochałam go ponad wszystko. Był takim dobrym duszkiem tego opowiadania, zawsze wiedział, co powiedzieć, jak się zachować, kto i gdzie go potrzebuje. I mam nadzieję, że też będzie szczęśliwy, bo jak najbardziej na to zasłużył.
Lubię tutaj Maxima, bo na początku mogło się wydawać, że z tej znajomości nie wyjdzie nic dobrego, a na samym końcu okazało się, że nawet potrafi Oliwkę wysłuchać bez zaciągania jej do łóżka. Co się facetowi chwali! A poza tym był strasznie dociekliwy i potrafił naszą Liwkę przejrzeć na wylot.
Ach, a tak jeszcze na dodatek: Agnieszka to małpa była. Bo nic jej z Łukaszem nie łączyło, a wypuścić go i tak nie chciała! Dobrze, że jednak puściła, bo jeszcze by Bartek "Rycerz na białym koniu" Kurek jej coś zrobił!
Podsumowując, chciałabym podziękować ci za tę(! :D) historię. Może nie jest bardzo w twoim stylu - bo ty jesteś wręcz stworzona do pogmatwanych, trudnych historii - ale pozwoliła mi bez zbytniego obciążania umysłu odpłynąć do innego świata. Do świata twojego, ale też świata Oliwki, Łukasza, Bartka. Będzie mi brakowało oczekiwania na wtorek i piątek, ale zawsze będę mogła tutaj wrócić i zapewniam cię, że to zrobię pewnie niejednokrotnie.
Przepraszam, że nie potrafię tutaj napisać nic treściwego, ale nie wiem, co mogłabym dodać oprócz DZIĘKUJĘ, do którego dołączą się pewnie wszyscy :*
Boże.. Szkoda, że to juz koniec. Będę tęsknić za ich historią. Ten rozdział jest wspaniały. Cieszę się, że mogłam przeczytać Twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że niedługo znów się odezwiesz. W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*
Przygoda rąbniętej trójki za to jaka wspaniała. ;p To opowiadanie jest jednym z najlepszych, które czytałam.Historia Oliwi i Łukasza dużo za sobą niesie, kłótnie, rozstania i powroty.Dwójka ludzi, która jest zakochana w sobie od zawsze.Jednak po jakimś czasie coś się psuje i każde z nich dusi uczucia w sobie, żeby potem móc je powiedzieć i być wreszcie naprawdę szczęśliwym.Szkoda, że to już koniec tego opowiadania, ale nic nie trwa wiecznie.Uwielbiałam czytać każdy rozdział tego opowiadania, dzięki takim opowiadaniom można oderwać się od codziennej rzeczywistości.I pomyśleć, że pisząc opowiadanie autor sprawia czytelnikowi radość- bezcenne.Będzie mi brakowało tego opowiadania, z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadanie twojego autorstwa.
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Kirni :*
Nie jestem w stanie sklecić normalnego zdania przez mecz. W każdym razie cieszę się, że wszystko ułożyło się dobrze :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to opowiadanie.
skończyło tak jak musiało bo nie wyobrażałam sobie innego zakończenia :) no co mogę powiedzieć dziękuje bardzo że napisałaś tę historię. Bardzo przyjemnie się ją czytało :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za opowiadaine o Łukaszu, Oliwii i Bartku :)
OdpowiedzUsuńRozczuliłaś mnie tym epilogiem, tym bardziej, że w pewnym momencie przestałam wierzyć w zejście się Oliwii i Łukasza. Mówię więc DZIĘKUJĘ i czekam na Twój samodzielny powrót! :*
OdpowiedzUsuńWspaniałe zakończenie... Na prawdę, i Łukasz i Oliwia musieli tak długo czekać,by odnaleźć swoje szczęście, które tak na prawdę było cały czas obok nich. Drugi raz takiego samego błędu na pewno by nie popełnili.. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowne zakończenie :) Wszystko skończyło się bardzo dobrze, mamy małego Żygadło, a Bartek jak to Bartek :) I ja dziękuje Ci za to opowiadanie, bo było takie... Nie umiem tego powiedzieć słowami :) Ale cudowne :) I mam nadzieję, że kiedyś jednak wrócisz :)
OdpowiedzUsuńLiczyłam na inny epilog, ale ten też mi odpowiada. No bardzo ładnie zakończyłaś, ślub Liwki i Łukasza, mały Bartek i w ogóle zajebiście, że im się układa. Nie wiem co napisać, bo nie mam do tego głowy, ale dziękuję za to opowiadanie, było fantastyczne chociaż czasami mnie tak kręciło, że nie wiedziałam o co chodzi :)
OdpowiedzUsuńWszystko ma swój koniec i ta historia też, ale mimo wszystko jest mi smutno. Podoba mi się bardzo ten epilog ;) Mam nadzieje, że wrócisz szybko z jaką historią, bo jak nie to ja cie znajdę w Warszawie i skopie tyłek ;);)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Świetnie to zakończyłaś <3 Twoja historia jest najlepszą o Łukaszu, jaką czytałam <3
OdpowiedzUsuńJakie to cudowne i słodkie <3 nie mam daleko do Warszawy, więc jakby coś to mogę Ci ten tyłek skopać :D
OdpowiedzUsuńI pięknie. Tak sobie pomyślałam że życie było by o wiele lepsze gdyby zawsze każdy z nas mógł być ze swoją miłością, ale tak nie jest bo do tego trzeba dwojga a nie zawsze obie osoby kochają siebie na wzajem. Tu na szczęście tak było o mamy piękna, szczęśliwą rodzinkę Żygadło :) Zasłużyli oboje na to i niech tak już zostanie na zawsze, a i Kurek sobie kogoś znajdzie, już się o to postarają :)
OdpowiedzUsuńPiszę do przeczytania gdzie indziej bo jak sama zaznaczasz nie odchodzisz a robisz sobie przerwę, jak na razie do zobaczenia na "Evil"
Na taką końcówkę czekałam :) W końcu Oliwia i Lukasz mogą być razem bez żadnych przeszkód:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje za to opowiadanie :)
Zakończenie wspaniałe :) Nie wyobrażałam sobie innego. Bardzo ci dziękuję za te opowiadanie, bo wbrew twoim narzekaniom było naprawdę świetne :) Mam nadzieję, że ta przerwa nie będzie zbyt długo i szybko powrócisz z kolejną historią.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Są razem, tak jak miało być, prawdziwa miłość zwyciężyła. Dziękuję za tak, mimo wszystkich przeciwności, optymistyczne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń| powoli-zamarzam |
Nie jestem dobra w pisaniu podsumowujących komentarzy więc nie licz na wiele :D
OdpowiedzUsuńZakończyło się happy endem czyli tak jak lubię. Łukasz wziął w końcu rozwód z Agnieszką, Liv urodziła zdrowego synka i pewnie podobnego do tatusia :D a przede wszystkim zostali mężem i żoną. Szkoda, że na takie chwile szczęścia musieli czekać aż 10 lat.
Pozdrawiam :)
Łukasz nie miał kościelnego z Agnieszką, że mógł go wziąć z Oliwią? Mniejsza o większość, dobrze, że się to love story skończyło happy endem, bo z każdym kolejnym rozdziałem traciłam nadzieję, że tak będzie :) Pokręcone mieli losy ci bohaterowie, ale najważniejsze, że koniec jest optymistyczny ;) Chociaż czasem obydwojgu miałam ochotę zrobić "ała", za ich głupie postępowanie, czy to teraz ważne? Mój ulubieniec Bartosz miał nawet swój mały epizod na koniec ;D Dobrze, że u wszystkich się wszystko ułożyło :) I'm glad :) Odpoczywaj, nabieraj sił i wracaj do nas kiedyś :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak się do nich przywiązałam. Bez Liwki, Łukiego i super Bartka będzie pusto, ale jakoś muszę to przeżyć. ;) Wiesz, że nie uważam, iż ta historia jest beznadziejna? Ale Tobie przetłumaczyć się nie da, więc nie będę Cię maltretować :p Dziesięć lat minęło, a oni nadal kochają się tak samo, a nawet mocniej. Mają synka, który już na zawsze pozostawi ślad ich skomplikowanej miłości. Tylko oni wiedzą, ile ich kosztowało to wyrzeczeń, by po tych dziesięciu latach na nowo się złączyć. Jestem zadowolona, że pozwoliłaś im skończyć tą sprawę pomyślnie, z akcentem dziecka. :) A Bartek? On to chyba wpiął się w ten ich schemat życia i było mu z tym dobrze. Nie odczuwał tak samotności, miał o kogo dbać, komu pokazywać dobrą drogę. Taka ich mamuśka-przyjaciel, można określić. Przyjaciel stuprocentowy, którego może pozazdrościć bohaterom nie jeden człowieczek. :) Nie spodziewałam się, że Agnieszka sięgnie po rozum do głowy, ale mały Żygadło stał się poniekąd kartą przetargową rozwodu. :) No nic. Dziękuję, że ukazałaś ich historię. Jestem na gg, więc będziemy miały okazję popisać. :D Mam nadzieję, że wrócisz niedługo z kolejnym opowiadaniem. Ja w tym czasie dotrę do Mańka i tam będę śledzić poczynania Twoje i Twojej 'wspólniczki'. :) Trzymaj się! Niech kolano wraca do formy! :*
OdpowiedzUsuńBuziaki, Happiness :*
Bardzo dobrze, że Łukasz i Liwka wreszcie się odnaleźli, o 10 lat za późno ale miejmy nadzieję, że wiee ich to nauczyło! Oby dbali o to uczucie!
OdpowiedzUsuńTa historia lepiej zakończyć się nie mogła. :) Ślub, narodziny synka i w końcu wielkie szczęście - można chcieć czegoś więcej?;) Teraz Liv i Łukasz muszą nadrobić te stracone dziesięć lat i mam nadzieję, że ten wspólny czas odpowiednio spożytkują. A Bartek cały czas jest jak taki ich dobry duszek.;)
OdpowiedzUsuńA, i piosenka pasuje tutaj wręcz idealnie! Jak zwykle pełen perfekcjonizm u Commi. :)
pozdrawiam serdecznie ;)
I jest happy ending :) Zasłużyli sobie na to, bez dwóch zdań. Tylko szkoda, że nie napisałaś, jak potoczyły się dalej losy Bartka - czy i on znalazł swoją drugą połówkę ;)
OdpowiedzUsuńi wszystko skończyło się dobrze:) choć osobiście myślałam, że coś będzie na rzeczy z Bartkiem. Pomyliłam się i wcale tego nie żałuję:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
DOBRE, DOBRE TO BYŁO ;)
OdpowiedzUsuńJeśli wrócisz z jakimkolwiek własnym blogiem, CHCĘ WIEDZIEĆ, ok? :D Może ja osobiście nigdy cię nie wspierałam na gg, żebyś nie zostawiała tego wszystkiego, ale to nie znaczy, że miałam gdzieś to opowiadanie. Cieszę się, że je dokończyłaś i wiesz, jeśli tak wygląda u ciebie twórczy kryzys, to twórczy rozkwit musi być niesamowity!
OdpowiedzUsuńA co do Epilogu... Co ja mogę więcej powiedzieć? Ciesze się, że wszystko się dobrze skończyło, choć wiedzieliśmy to już w poprzednim rozdziale. Fajnie, że Aga się uspokoiła i bez większych problemów przeprowadziła ten rozwód, tego się po niej nie spodziewałam :P No a młody Kurek pojawił się tutaj tylko dwa razy, ale to wystarczyło, żebym go totalnie pokochała < lol >
Bardzo, ale to bardzo się cieszę, że to się tak zakończyło :) Innego zakończenia sobie nie wyobrażałam, naprawdę. Liw i Ziomek zasłużyli na to, aby być razem i tworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Teraz żadna Agnieszka nie stanie na drodze ich szczęścia.Zajęło im to długie, długie lata, ale w końcu się udało. Lepiej późno niż wcale jak to mówią., Łukasz się opamiętał i zrozumiał, że przy Agnieszce nie będzie szczęśliwy, że tylko Liw może dac mu szczęście. Myślałam, że on nigdy tego nie zrozumie, Ale zrozumiał i to najważniejsze. Mają synka, który jest owocem ich miłości, prawdziwej miłości. Czego chcieć więcej, chyba zdrowia, bo resztę już mają.
OdpowiedzUsuńAgnieszce też życzę szczęścia, bo na nie zasługuje. Mimo że była taka jaka była. Ale każdy z nas zasługuje na miłość. I mam nadzieję, że ktoś tak ją pokocha jak Liw Łukasza i na odwrót.
Ale chcę powiedzieć, że moją ulubioną postacią tutaj Był Uszaty. Jedyny człowiek, do którego tutaj nie miałam pretensji. Był zawsze wtedy kiedy był potrzebny. Liw zawsze mu się mogła wypłakać. Okazał się prawdziwym przyjacielem. I mam nadzieję, że w jego zyciu też pojawi się prawdziwa miłość:)
Do napisania, moja droga! :*
Twoja historia tak bardzo była prawdopodobna. I to w nie mi się właśnie bardzo podobało. Czytałam różne takie opowiadania,, ale nie które były tak beznadziejne, że do dziś się zastanawiam jak swoje jakieś fantazje można publikować w internecie. Zawarte w nich sytuację były wręcz nieprawdopodobne. A może i nawet baśniowe. A twoja opowieść? Tak po prostu zwyczajnie realistyczna. Urzekająca w każdym zdaniu. Pełna emocji, niespodziewanych zdarzeń. I oczywiście interesująca, niezwykła, jedna w swoim rodzaju. Jednym słowem znakomita. Czekam, aż znowu zaczniesz tworzyć. Powodzenia :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, Sylwio, że innego zakończenia po prostu wyśnić sobie nie mogłam. Rozwód jak z płatka, pomimo wcześniejszych kontrowersji i złośliwości ze strony Agnieszki, mały pan Żygadło, jak mniemam, o czekoladowych oczętach po tatusiu, wspaniały ślub i jak zwykle nieporadny Bartuś. Wiesz, za co uwielbiam tę historię? Bo jest taka lekka, normalna. Bez żadnych ceregieli, pierdołów na każdym kroku, sztuczności. Jest taka życiowa, wręcz pokazująca współczesną rzeczywistość. I nie liczę tylko na to, że w przyszłości napiszesz coś podobnego. Liczę też na to, że w ogóle, oprócz Lilki i Mańka, z twojej ręki coś jeszcze w blogowym świecie się ukaże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, trzymaj się! :*
Są szczęśliwi, mają dziecko, Łukasz się wreszcie rozwiódł... Wreszcie po tych wszystkich zawirowaniach są razem. Więcej im chyba do szczęścia nie potrzeba. ;)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko się skończyło dobrze. ;)
Pozdrawiam. ;)
Lepszego zakończenia wymarzyć sobie nie można :) Bartek dalej wielka ciapa :D Agnieszka dała Łukaszowi rozwód, no i najważniejsze, Oliwia i Łukasz w końcu po tylu latach są razem. Tworzą wspaniałą rodzinę, mają synka, czyli wszystko jest na właściwym miejscu, tak jak być powinno :)
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu najbardziej wciągająca była ta prostota zdarzeń i taka prawdziwość scenariusza. Strasznie cieszę się, że mogłam czytać to opowiadanie jednocześnie przepraszam za brak regularności w komentowaniu, ale niestety nie zawsze da się wszystko ze sobą pogodzić. Teraz czekam na kolejne Twoje dzieło, bo mam nadzieje, że już nie długo będzie mi dane przeczytać kolejne Twoje wspaniałe opowiadanie :)
Pozdrawiam, nulka :*:*:*
I mamy happy end. I chyba właśnie na taki miałam ochotę. Dziękuję za to opowiadanie i mam nadzieję, że wrócisz do nas :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za dośc spore opóźnienie ale urwanie głowy to za mało powiedziane;) Szkoda,że to już koniec ale cieszę się,że skończyło się to w taki sposób bo do samego końca obawiałam się,że Agnieszka jeszcze namiesza i nie da Łukaszowi rozwodu ale jak widac myliłam się :) mam nadzieję,że wrócisz do nas niedługo, pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam, że będę ryczeć? Cholera piękne zakończenie, jak z bajki. Ogólnie to powiem Ci, że jesteś wspaniała, fenomenalna i w ogóle. Raz jeszcze przepraszam, że zaległości na Twoich blogach nadrabiam dopiero teraz, ale wcześniej czas nie pozwolił ;/ Chciałam Ci bardzo serdecznie podziękować za tą historię. Wzbudzała ona u mnie od samego początku skrajne emocje od złości zaczynając po łzach szczęścia kończąc. Nie wiem co mogę Ci jeszcze napisać... Z wielką przyjemnością zabiorę się za Twoje kolejne blogi i nadrobianie moich zaległości. Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję za taką piękną historię.
OdpowiedzUsuńDzięki, że mogłam tu być :* W prawdzie bardzo rzadko, jednak byłam ;)
OdpowiedzUsuńNie można oszukać serca. Można chwilowo zagłuszyć jego bicie,ale po chwili zacznie bić tak głośno, że nie da się go nie usłyszeć. Można skleić serce obojętnością, niczym rozbitego słonika z porcelany. Jednak i tak widać na nim ślady sklejeń. Prawdziwej miłości nie da się usunąć z serca. Prawdziwa miłość trwa. Tkwi w miejscu, tak jak Łukasz i Liw. Nie porusza się ani o krok, tak jak oni stali w miejscu. Niby byli gdzieś daleko od siebie, niby byli tylko przyjaciółmi. Jednak ich serca zostały gdzieś obok siebie. I biły tylko dla siebie przez 10 lat.
Napiszesz jeszcze coś ? Ta historia jest zajefajna. Czytam ją już niewiem który raz ale zawsze na końcu się wzruszam. Tym bardziej to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Mało opowiadać jest z Łukaszem Żygadło . Chciałabym żebyś jeszcze jakieś napisała. Wiem pewnie tego nie czytasz, fajnie by było jakbyś napisała jeszcze jedno opowiadanie z Łukaszem. W wolnym czasie zapraszam do mnie :) http://jest-nam-dobrze-ale-czy-zawsze-bedzie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŻałuję, że wpadłam dopiero dziś, ale nie żałuję, że to przeczytałam. Relacje Łukasza i Oliwii było mocno popieprzone, i like it! Jakbym miała takiego niezdecydowanego Żygadłę koło siebie to by już oberwał kilka razy. Na miejscu Bartusia też bym mu kilka razy buźkę obiła. Co ta miłość robi z ludźmi. Nie pojmę nigdy. Zdziwiło mnie, że Aga ma jakieś ludzkie odczucia, ale chyba każdy je ma(nawet ja)Cieszę się z ich szczęścia. I w najmniejszym stopniu to nie jest niewypał! Cudownie piszesz!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, jest 1:39, a ja właśnie skończyłam to czytać i śpiewam piosenki Lady Pank! (tak, jestem zupełnie normalna, przynajmniej tak mi się wydaje)
Całuję, Daja;*
http://licealne-wspomnienie.blogspot.com/