Łukasz
Jestem idiotą, jestem tępym idiotą, chociaż podobno siatkarze są inteligentni. Nie wiem już, czy to była kwestia zazdrości, czy bólu, jaki mógłby się pojawić w moim sercu po ponownej utracie Oliwii. Przestraszyłem się, najzwyczajniej w świecie przestraszyłem się, gdy zobaczyłem Liwkę i Bartka w jednym łóżku, a ona była półnaga. Nie miałem powodu do złości, bo to nie może podchodzić pod zdradę, byłem bardziej zły na siebie niż na nią czy Bartka. Zachowywałem się jak gówniarz, dlatego zadzwoniłem do Krzyśka. On jeden potrafił postawić mnie do pionu i uświadomić pewne rzeczy. Faktycznie, kto jak kto, ale Bartek nie byłby zdolny do czegoś takiego, on jest uczciwym i szczerym facetem, dobrym przyjacielem. Nic dziwnego, że Oliwia się z nim dogaduję, aczkolwiek to chyba on pomógł jej, gdy ja robiłem z siebie cyrkowca.
Gdy w nocy zobaczyłem Oliwkę w kuchni, po prostu nie mogłem patrzeć na jej puste spojrzenie utkwione w przestrzeń. Jeszcze bardziej bolał fakt, że wszystko to działo się przez moją głupotę. Jej słowa o czasie na poukładanie wszystkiego byłyby bardzo znamienne. Wiedziałem, że jeśli do jej powrotu nie poczynię żadnych sensownych kroków, to nasze relacje staną w martwym punkcie i prawdopodobnie już nigdy nie będzie nam dane być razem, a jedyną rzeczą, której wtedy tak naprawdę z całego serca pragnąłem, było ułożenie sobie życia na nowo, z Oliwią. Chociaż wymagało to najpierw zburzenia mojego poukładanego świata.
Podjęcie ostatecznej decyzji nie było łatwe. Stawiałem na szali wszystko, co miałem, co było pewne. Dziesięć lat życia, ale życia w kłamstwie. Oszukiwałem siebie, Oliwię, Agnieszkę i wszystkich innych wokół, oszukiwałem cały świat. Siedziałem w fotelu i wspominałem wszystkie te lata, siatkarskie sukcesy, cudowne momenty z Agnieszką, wspomnień było mnóstwo, ale co chwilę wkradała się do Oliwia i to pokazywało mi, że ona była zawsze blisko mnie. Zostawiłem ją z dnia na dzień, teoretycznie dla jej dobra, a ona i tak była przy mnie. Przeżywała ze mną wszystkie moje wzloty i upadki, znosiła dla mnie wieczne upokorzenia. Przyszedł czas by jej to wynagrodzić. Z drugiej strony barykady była jednak Agnieszka, która niczemu nie zawiniła. W akcie odwagi sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer żony, w tylko sobie znanym celu.
- Łukasz? Stało się coś? – zapytała, gdy odebrała gdzieś przy dziesiątym sygnale.
- A dlaczego miało się coś stać? Po prostu dzwonię, żeby zapytać, co u ciebie.
- W porządku. Wygląda na to, że w przeciągu kilkunastu dni dostanę w końcu wizę i będę mogła do ciebie przylecieć – oznajmiła, a ja wiedziałem, że to jest właśnie ten moment.
- To dobrze, mamy dużo spraw do omówienia.
- Tak, domyślam się. Tęsknię, wiesz?
- Ja też. Trzymaj się.
Praktycznie nic nie wynikało z tej rozmowy, a ja miałem coraz więcej wątpliwości. Czułem, że już nie jest tak jak kiedyś, ale nie do końca wiedziałem, czym to wszystko jest spowodowane, wmawiałem sobie, że to moja wina. Jednak Ignaczak zasiał we mnie ziarenko niepewności. Co miał na myśli, mówiąc, że Agnieszka też nie jest święta?
Oliwia
Tyle godzin w podróży samolotami na nikogo dobrze nie działa, a już na pewno nie na mnie. Wysiadając na lotnisku w Sydney, myślałam, że zaraz zemdleję. Byłam nieco otumaniona, ale zrzucałam to na karb męczącego lotu. Następnego dnia zaczęliśmy intensywne treningi, dziewczyny praktycznie nie schodziły z kortu, a ja siedziałam tam razem z nimi. Do turnieju głównego zakwalifikowały się trzy moje podopieczne, więc miałam urwanie głowy.
Z jedną pracowałam nad serwisem, a w tym samym czasie dwie inne walczyły z forhendem. W głowie roiło mi się od małych zielonych piłeczek, ale sądziłam, że to wszystko z przemęczenia.
Siedziałam w hotelowym pokoju i przeglądałam Internet, gdy Bartek zechciał ze mną porozmawiać przez skype. Odebrałam bez namysłu, a już po chwili na ekranie komputera pojawiła się twarz przyjmującego.
- Wygraliśmy z Trentino u siebie! – oznajmił radośnie na wstępie.
- No, to gratuluję – uśmiechnęłam się.
- A dziękuję, dziękuję. A ty jak się tam trzymasz?
- W porządku, trening za treningiem, ale dziewczyny przebrnęły już pierwszą rundę.
- To fantastycznie. Ale na pewno dobrze się czujesz? Jakaś taka blada jesteś…
- Wydaje ci się, naprawdę wszystko jest dobrze. A jak Łukasz?
- Łukasz, jak to Łukasz. Jutro leci do Urengoju, chyba chce tam zamarznąć.
- Pozdrów go ode mnie.
- Tak jest, kapitanie! Trzymaj się, Liwka.
- Wy też.
Bartek miał rację, nie wyglądałam najlepiej, a i czuć też nie czułam się zbyt dobrze. Zwaliłam to jednak na zmęczenie i po prostu położyłam się spać. Przez kolejne pięć dni było dużo lepiej, zapomniałam całkowicie o problemach zdrowotnych. W półfinale grała już tylko jedna moja tenisistka, ale ze wszystkich byłam strasznie dumna. Natasza, bo tak nazywała się dziewczyna, nie mogła odnaleźć się w tym spotkaniu, nic jej nie wychodziło, popełniała dużo podwójnych błędów serwisowych i innych niewymuszonych błędów. Po pierwszym, gładko przegranym, secie poprosiłam o możliwość rozmowy.
Nakładłam jej do głowy mnóstwo taktycznych założeń, ale jednocześnie też starałam się podtrzymać ją na duchu, dodać wiary w zwycięstwo. I chyba się udało, bo do następnej partii podeszła w zupełnie inny sposób, role się odmieniły, tym razem to ona z łatwością przełamała dwa podania rywalki i doprowadziła do remisu w setach. Trzecia partia była dużo bardziej zacięta, siedząc na trybunach z nerwów obgryzałam paznokcie i ciągle rozmyślałam o następnej akcji, a przecież tylko Natasza mogła cokolwiek zrobić. Grały tie-break, więc emocji było jeszcze więcej. Udało się! Wygrała, przeszła do finału. Przybiegła od razu do mnie i mocno mnie przytuliła. Po chwili, gdy już się od siebie oderwałyśmy, zakręciło mi się w głowie i upadłam na ziemię. Obudziłam się dopiero w szpitalu.
Bartek
Łukasz zaraz po wyjeździe Oliwii wydawał się zmienić poziom swojej motywacji do tego „związku”. Chodził jak nakręcony, ale pozytywnie. Widać było, że ma w sobie więcej luzu, chociaż pewnego dnia wróciłem z treningu, a on kończył akurat jakąś rozmowę i był mocno zafrasowany.
- Stało się coś? – zapytałem, siadając w fotelu obok.
- Nic, rozmawiałem tylko z Agnieszką. Bartek, chciałem cię przeprosić. Nie wiem, jak mogłem pomyśleć, że ty i … - nie dokończył, pokręcił tylko przecząco głową.
- Spokojnie, Łukasz, chyba cię rozumiem. Pewnie też bym tak zareagował, po prostu o tym zapomnijmy – posłałem mu pokrzepiający uśmiech.
- Ty może zapomnisz, ale Oliwia… Sam nie wiem.
- Nie przejmuj się, Liwka za bardzo cię kocha, żeby długo się na ciebie gniewać.
- Kocha… Tak, i to chyba jej największy życiowy błąd.
- Oj, przestań. Miłości się nie wybiera. Ale co masz zamiar teraz zrobić?
- Sam do końca nie wiem, ale nie mogę tak dłużej żyć. Agnieszka prawdopodobnie niedługo dostanie wizę, będę musiał powiedzieć jej o zdradzie, a potem… Nie wiem, może sama zaproponuje rozwód.
- Chcesz tego? Chcesz się z nią rozstać?
- Tak, chyba tak…
- Łukasz, do cholery! Musisz być tego pewien, pewien bardziej niż tego, że możemy wygrywać mecze. Oliwię musisz kochać bardziej niż siatkówkę, a już na pewno bardziej niż Agnieszkę.
- Wiem, ale czy ty myślisz, że to jest takie proste i oczywiste? Mam trzydzieści kilka lat, z Agnieszką jestem od dziesięciu i myślisz, że to tak łatwo przekreślić z dnia na dzień? Nie, tak się po prostu nie da.
- Da się, wszystko się da. Kto nie ryzykuje, ten nie ma. Poza tym spójrz na swoje małżeństwo z Agą, wy się nawet nie zachowujecie jak rodzina. Kiedy ostatnio byłeś tak zazdrosny o swoją żonę jak w Nowy Rok o Oliwię?
- Chyba nigdy.
- Masz odpowiedź. Weź się w końcu w garść, bo nie mogę patrzeć, jak się nawzajem ranicie.
Może za bardzo się wtrącałem w ich sprawy, może powinni sami nad tym zapanować i rozprawić się ze swoimi problemami, ale zwyczajnie w świecie nie mogłem znieść, jak się mijali, kłócili, choć nie mieli ku temu powodów. Nadszedł czas, żeby po dziesięciu latach cierpienia ujrzeli w końcu słońce.
W tym rozdziale idealnie widać, jak pod koniec nie miałam zupełnie pomysłu na to opowiadanie i w jak bardzo głębokim poważaniu miałam losy tej trójki. Przyznaję się bez bicia, że gdyby nie moja natura i wrodzony przymus kończenia wszystkiego, co zaczęłam, to prawdopodobnie ta opowieść nie miałaby żadnego zakończenia i rzuciłabym ją w cholerę gdzieś w okolicach piętnastego rozdziału. Na szczęście skończyłam to arcydzieło i za dwa tygodnie wszyscy będziemy mogli zapomnieć o tej literackiej porażce. To był strasznie męczący tydzień, zaczął się fatalnie, a kończy też niezbyt optymistycznie, ale to już w sumie nic nowego. Skoro Skra nie ma już ochoty grać o mistrzostwo, to niech ku pokrzepieniu mojego serce zdobędzie je Zaksa, a Delecta może być druga. No cóż, może przynajmniej uda się jeszcze mi w tym sezonie Bełchatowian w Warszawie ujrzeć, przynajmniej taki z tego może być pożytek. :P A jeśli nie macie mnie dość, to z chęcią poinformuję, że na Evil feels pojawiła się cudowna dwójeczka. Powiem Wam, że tam ze swojej części w większości jestem zadowolona, a jak jestem zadowolona, to znaczy, że to jest naprawdę dobre. Poza tym chwilowo rzygam melodramatami. Oliwia odebrała mi do nich wszelkie chęci. Trzymajcie się cieplutko! Btw, czy tylko w Warszawie nastąpił nawrót zimy?xD
Commi
Z okazji tego pięknego święta jestem pierwsza i idę czytać zapewne równie piękny rozdział!
OdpowiedzUsuńNa Śląsku powrót zimy też nastąpił. Śniegu póki co nie ma, ale pizga jak nigdy! I stój tu człowieku na przystanku.
UsuńBartuś, geniuszu ty mój! Wyściskałabym cię, gdybym mogła, ale jesteś zbyt idealny, żeby być prawdziwy! Niestety. Jakbym umiała rysować, to bym sobie ciebie narysowała, ale nie umiem. Dobrze, że Commi umie pisać, więc mogę sobie ciebie wyobrażać.
Dobrze, że spośród tej trójki chociaż Bartek jest spostrzegawczy i mądry. Co Łukasz i Oliwka by bez niego zrobili?
Co z Oliwką? :c Jak będzie w ciąży to już w ogóle będzie takie mega melodramatyczne! :D
Niech Łukasz nie krzywdzi już Liwki. Nikt nie wie, ile czasu mu zostało, więc niech obydwoje wykorzystają dany im czas dobrze i pożytecznie. A Bartek ma rację, mówiąc Łukaszowi, że powinien kochać Liwkę bardziej niż siatkówkę i bardziej niż Agnieszkę.
Moje serce niech też pokrzepi ZAKSA i Delecta. Baaaardzo ładnie proszę.
A tak na poprawę humoru, chcesz czekoladkę? :) Z okazji tego pięknego święta naturalnie ^^
w świętokrzyskiem też niestety znowu temperatura na minusie... a co do opowiadania to bardzo je lubie- jest takie lekkie, bardzo łatwo się czyta i cieszę się, że dodajesz często nowe rozdziały- dzięki temu nie zapominam co się wydarzyła w poprzednim :) i cały czas tli się we mnie cień nadzieji, że Liw będzie z Kurczansem :)
OdpowiedzUsuńCo się stało Oliwii?Mam nadzieję, że nic poważnego.Czekam na kolejny i zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Dobrze, że czuwa nad nimi jeszcze Bartek :) Myślę, że Agnieszka wcale taka święta nie jest,co pewnie też się niedługo wyjaśni.. Czyżby Oliwia była w ciąży? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
U mnie śniegu nawaliło aż po kostki, z czego zadowolona nie jestem. :) Hm, a ja sobie ładnie będę kibicować Sovii w Łuczniczce, ignorując kibiców Delecty, a co mi tam. :P
OdpowiedzUsuńStan Oliwii w ogóle mi się nie podoba. Ma takie jakby symptomy kobiety w ciąży. Cholera, fajnie by było, gdyby miała dziecko, ale nie w takiej sytuacji, w jakiej jest teraz.
Łukaszu, mam nadzieję, że podejmiesz właściwą decyzję. Ciągle oszukiwać serca nie można. W końcu i ono pójdzie swoją drogą. Kuźwa, bredzę, to pewnie przez tę gorączkę. :)
A Bartkowi postawię piwo, za nawracanie Żygadło, o! :D
Mam podejrzenia co do złego samopoczucia Oliwii i w sumie to by było ciekawe :D
OdpowiedzUsuńKocham to i nie chcę żeby sie konczyło :/
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://miloscisiatkowka.blog.pl/
Mam nadzieje, że wreszcie Łukasz podejmie jakąś decyzję i zrobi wszystko aby być z Oliwią. Owszem jest Agnieszka, związane z nią wspomnienia, ale skoro jej nie kocha, to dlaczego ma się męczyć w małżeństwie z nią? A co do Oliwi to mam nadzieje, że to jej nagłe zasłabnięcie to nic poważnego. Przecież Ona i Łukasz wreszcie muszą być razem szczęśliwi. Nic ani nikt nie może im w tym przeszkodzić;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Niezdecydowanie Łukasza zaczyna mnie przerażać. Mam szczerą nadzieję, że wszystko się wyprostuje.
OdpowiedzUsuńA zgadzam się, ZAKSA ma wygrać, a Delecta będzie druga. Tylko może niech się za to Jastrzębie wezmą, bo coś nie idzie.
denerwuje mnie Łukasz i to bardzo... Taki niezdecydowany, ale i tak strasznie pociągający ^^ Co się stało z Liw?? ;o
OdpowiedzUsuńA mi się wydaje, że Oliwia jest w ciąży :) Ale może się mylę :P Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dobrze Bartek mówi żeby w końcu Łukaszp przestał ranić siebie i Liv. Zasłabnięcie Liv nie daje mi spokoju. Stawiam na ciąże lub na chorobę, ale wolę to pierwsze.
OdpowiedzUsuńBartek jak zwykle jedyny ogarnięty w tym wszystkim :D Ciekawe co z Liw... Może ciąża..? Przy niezdecydowaniu Łukasza to chyba nienajlepsza opcja. W Warszawie zima akurat wtedy, kiedy mamy wycieczkę klasową..świetnie-.- A co do MP to mi się marzy finał Resovii z Jastrzębskim :D
OdpowiedzUsuńU mnie mdlenie w opowiadaniach przeważnie oznacza ciążę, więc i tym razem to mi się nasuwa. Liw z Łukaszem jakoś zbytnio się zabezpieczeniem nie przejmowali. Cieszy mnie podejście Łukasza do sprawy, chyba wreszcie się ocknął. Nie podoba mi się tylko to że ciągle kłamie Agnieszce. Po cholerę jej mówił że tęskni a jak wcale tak nie jset.Ja rozumiem że przez telefon nie powie że chce wziąć rozwód, ale mógł sobie te czułości darować. My baby zawsze potem potrafimy wypomnieć takie rzeczy
OdpowiedzUsuńCzyżby ciąża?:D i czyżby Ziomek poszedł po rozum do głowy?
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jak Aga przyjdzie do Łukasza to wtedy Ziomek jej wszystko powie, bo dalsze brnięcie w kłamstwo nie ma sensu, naprawdę. Musi postawić wszystko an jedną kartę innego wyjścia nie ma.
I jak powiedział Bartek. Związek Łukasza z Agą nie przypominał małżeństwa :)
Weź ty przestań na to marudzić, bo Cię znajdę w tej Warszaffffce i dopiero dam Ci reprymendę!
OdpowiedzUsuńOczywiście, że Aga nie jest święta. Nie zdziwiłabym się gdyby miała jakiegoś kochanka na boku. A nawet jeśli nie, to już sam fakt nie utrzymywania kontaktu z Łukaszem mówi sam za siebie. Mam nadzieję, że Oliwii nic nie będzie! I jeszcze chcę tylko powiedzieć, że Bartek naprawdę jest najfajniejszym bohaterem tego opowiadania. On jest mentorem który prowadzi te zbłąkane sieroty przez życie :P
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi przyszło na myśl to to ze Oliwia muzę być w ciąży, jakby tak było to by już wszytko jeszcze bardziej się skomplikowało.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie. Mi do głowy przyszła tylko ciąża, ale wtedy to by było. Nawet nie chcę myśleć. Szkoda, że chcesz to już zakończyć :( No nic, pozostaje czekać na kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńWróciłam do normalności i zaczynam nadrabiać zaległości po siatkarskim weekendzie. Muszę przyznać, że wiele zaczyna się wyjaśniać, chociaż zdecydowanie za wolno. Krzysiek zasiał w Łukaszu ziarno niepewności, co tylko może zbliżyć go w stronę Oliwii. Dla mnie od początku to całe małżeństwo wydawało się dziwne. Agnieszka we Włoszech, Łukasz w Rosji. Jakie to małżeństwo? Gdyby Agnieszce naprawdę zależało to już dawno byłaby z Łukaszem (wizę załatwiłaby dużo wcześniej), a tak... sama wepchnęła Oliwię w ramiona Łukasza.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak masz zamiar dokończyć tę historię.
Pozdrawiam.
Łukaszowi należy się dzieciak i oliwka
OdpowiedzUsuńBartek to wspaniały przyjaciel - stwierdzam to ponownie. Dobrze, że porozmawiał z Łukaszem i że wyjaśnili sobie pewne sprawy. Mam nadzieję, że ta rozmowa do rozgrywającemu do myślenia. No i mam też nadzieję, że z Oliwką wszystko w porządku...
OdpowiedzUsuń