Bartek
Oliwia cały tydzień leżała w łóżku, tak bardzo zaangażowała się w ten „mecz”, że przez następne siedem dni jęczała mi nad uchem i wyzywała od głupków. Na kogoś winę musiała zrzucić. Ja natomiast dzielnie to znosiłem, bo było w tym trochę mojej winy, poza tym jeszcze do niedawna ja maltretowałem ją w identyczny sposób. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom, czy coś w ten deseń.
Cały swój czas dzieliłem pomiędzy przygotowania do rewanżu ze Skrą, w którym istniała nadzieja, że zagram, i doprowadzanie Oliwki do „stanu używalności”, jak to ona zgrabnie określiła. Łukasz za wszelką cenę starał się mi pomóc, ale Morawska skutecznie go odstraszała. Sytuacja między nimi stała się jeszcze bardziej napięta, jeszcze bardziej skomplikowana i jeszcze bardziej irytująca dla otoczenia. Nie, żebym narzekał, kwestia przyzwyczajenia po prostu, ale dla obserwatora z zewnątrz mogłoby się to wszystko wydać nieco chore. Oni byli cudownym przykładem na to, żeby się nie zakochiwać, bo miłość to nieczysta siła, która prowadzi do autodestrukcji. Już wolę ból fizyczny spowodowany kolejnymi, przedłużającymi się kontuzjami.
- Bartuś, zrób mi herbatki, proszę! – usłyszałem rozpaczliwe błaganie na dziesięć minut przed wyjściem na mecz.
- Ja się tym zajmę, leć ograć Skrę – Żygadło poklepał mnie po ramieniu i wygonił z domu.
Cały swój czas dzieliłem pomiędzy przygotowania do rewanżu ze Skrą, w którym istniała nadzieja, że zagram, i doprowadzanie Oliwki do „stanu używalności”, jak to ona zgrabnie określiła. Łukasz za wszelką cenę starał się mi pomóc, ale Morawska skutecznie go odstraszała. Sytuacja między nimi stała się jeszcze bardziej napięta, jeszcze bardziej skomplikowana i jeszcze bardziej irytująca dla otoczenia. Nie, żebym narzekał, kwestia przyzwyczajenia po prostu, ale dla obserwatora z zewnątrz mogłoby się to wszystko wydać nieco chore. Oni byli cudownym przykładem na to, żeby się nie zakochiwać, bo miłość to nieczysta siła, która prowadzi do autodestrukcji. Już wolę ból fizyczny spowodowany kolejnymi, przedłużającymi się kontuzjami.
- Bartuś, zrób mi herbatki, proszę! – usłyszałem rozpaczliwe błaganie na dziesięć minut przed wyjściem na mecz.
- Ja się tym zajmę, leć ograć Skrę – Żygadło poklepał mnie po ramieniu i wygonił z domu.
Łukasz
Nie mogłem już tego wytrzymać. I nie chodzi tu o narzekanie Oliwii spowodowane kontuzją, lecz to jak mnie unikała. Niby wszystko ustaliliśmy, niby powiedzieliśmy sobie, że zapominamy o wydarzeniach tamtej nocy, co mnie w żaden sposób nie satysfakcjonowało, choć sam nie wiedziałem, co mielibyśmy w takiej sytuacji zrobić, niby wszystko wróciło do normy, a tak naprawdę wszystko było zupełnie na odwrót. Postanowiłem wziąć ją na sentymenty. „Gliniarz z Beverly Hills”, kubek kakao, pianki i śnieg za oknem miały mi pomóc w osiągnięciu celu, jakim było nasze pojednanie.
Siedziała w salonie i przełączała ciągle kanały, w jej oczach widać było znużenie i rezygnację. Wszedłem do pomieszczenia i zgasiłem światło, na co ona nawet nie zareagowała. Przyglądała się mi uważnie, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Postawiłem talerz i kubki na stole, włączyłem DVD, a po chwili usiadłem obok niej na kanapie. Nic nie mówiła, wzięła tylko kubek kakao i patrzyła w ekran telewizora. Cudem i tak było to, że nie wygoniła mnie zaraz po zgaszeniu światła.
Przez kilkadziesiąt minut było tak jak kiedyś. Leżeliśmy wtuleni w siebie nawzajem, z parującymi kubkami w dłoniach, śmiejąc się z każdego zachowania tytułowego gliniarza. Jeszcze w Sulechowie, gdy byliśmy dzieciakami, praktycznie każdy piątkowy wieczór tak spędzaliśmy. Nie w głowie były nam dyskoteki, imprezy i inne tego typu atrakcje. Byliśmy zmęczenie treningami, walką o pierwsze miejsce na każdym turnieju, ale jednocześnie pragnęliśmy swojej obecności. Rozumieliśmy się bez słów, tak było zawsze, więc co się z nami stało?
- Dlaczego życie nie może być tak proste jak wtedy? – zapytała po pewnym czasie Oliwia, a ja nie potrafiąc odpowiedzieć na to pytanie, po prostu ją przytuliłem.
- Nie wiem, Liwka, naprawdę nie wiem. Wiele bym dał, żeby wszystko było tak łatwe jak dziesięć lat temu. Żebyśmy byli tylko my i nasze pasje.
- Więc dlaczego mnie wtedy zostawiłeś? – w jej głosie słyszałem wyraźny żal.
- Proszę cię, nie wracajmy do tego…
- Łukasz, ja tak nie potrafię. Nie umiem udawać, że nic się nie wydarzyło. Nie mogę wmawiać sobie, że nic do ciebie nie czuję, że to już minęło. Od tamtego dnia ciągle zastanawiam się, w czym ona była lepsza ode mnie. Dlaczego wybrałeś Agnieszkę, czym cię przekonała. I nie mówi mi o różnicy wieku, bo jakoś nie stanowiło to dla ciebie problemu przez dwa lata związku. Swoją drogą, jedynego poważnego związku w moim życiu. Nie, nic nie mów, nie tłumacz się – zasłoniła mi usta ręką, gdy chciałem coś powiedzieć. – Rozumiem, dziś już rozumiem. Po prostu tak miało być. I może czas, żebym się w końcu z tym pogodziła, żebym przestała wierzyć w twój powrót, w to, że znów powiesz te dwa magiczne słowa. Czas przestać żyć złudzeniami… Wiesz, zastanawiam się tylko… Czym była dla ciebie tamta noc? Masz zamiar w ogóle powiedzieć o tym Agnieszce? Nie, oczywiście, że nie. Bo to jest nic nie warty szczegół twojego życia… - wybiegła z salonu, ale ja nie mogłem tego tak zostawić. Nie po tym, co powiedziała.
Siedziała w salonie i przełączała ciągle kanały, w jej oczach widać było znużenie i rezygnację. Wszedłem do pomieszczenia i zgasiłem światło, na co ona nawet nie zareagowała. Przyglądała się mi uważnie, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Postawiłem talerz i kubki na stole, włączyłem DVD, a po chwili usiadłem obok niej na kanapie. Nic nie mówiła, wzięła tylko kubek kakao i patrzyła w ekran telewizora. Cudem i tak było to, że nie wygoniła mnie zaraz po zgaszeniu światła.
Przez kilkadziesiąt minut było tak jak kiedyś. Leżeliśmy wtuleni w siebie nawzajem, z parującymi kubkami w dłoniach, śmiejąc się z każdego zachowania tytułowego gliniarza. Jeszcze w Sulechowie, gdy byliśmy dzieciakami, praktycznie każdy piątkowy wieczór tak spędzaliśmy. Nie w głowie były nam dyskoteki, imprezy i inne tego typu atrakcje. Byliśmy zmęczenie treningami, walką o pierwsze miejsce na każdym turnieju, ale jednocześnie pragnęliśmy swojej obecności. Rozumieliśmy się bez słów, tak było zawsze, więc co się z nami stało?
- Dlaczego życie nie może być tak proste jak wtedy? – zapytała po pewnym czasie Oliwia, a ja nie potrafiąc odpowiedzieć na to pytanie, po prostu ją przytuliłem.
- Nie wiem, Liwka, naprawdę nie wiem. Wiele bym dał, żeby wszystko było tak łatwe jak dziesięć lat temu. Żebyśmy byli tylko my i nasze pasje.
- Więc dlaczego mnie wtedy zostawiłeś? – w jej głosie słyszałem wyraźny żal.
- Proszę cię, nie wracajmy do tego…
- Łukasz, ja tak nie potrafię. Nie umiem udawać, że nic się nie wydarzyło. Nie mogę wmawiać sobie, że nic do ciebie nie czuję, że to już minęło. Od tamtego dnia ciągle zastanawiam się, w czym ona była lepsza ode mnie. Dlaczego wybrałeś Agnieszkę, czym cię przekonała. I nie mówi mi o różnicy wieku, bo jakoś nie stanowiło to dla ciebie problemu przez dwa lata związku. Swoją drogą, jedynego poważnego związku w moim życiu. Nie, nic nie mów, nie tłumacz się – zasłoniła mi usta ręką, gdy chciałem coś powiedzieć. – Rozumiem, dziś już rozumiem. Po prostu tak miało być. I może czas, żebym się w końcu z tym pogodziła, żebym przestała wierzyć w twój powrót, w to, że znów powiesz te dwa magiczne słowa. Czas przestać żyć złudzeniami… Wiesz, zastanawiam się tylko… Czym była dla ciebie tamta noc? Masz zamiar w ogóle powiedzieć o tym Agnieszce? Nie, oczywiście, że nie. Bo to jest nic nie warty szczegół twojego życia… - wybiegła z salonu, ale ja nie mogłem tego tak zostawić. Nie po tym, co powiedziała.
Oliwia
Może przesadziłam, może nie powinnam tego wszystkiego mówić, ale to było silniejsze ode mnie. Uczucia, które tłumiłam w sobie przez tyle czasu, dały o sobie znać w najgorszym momencie. Już miało być pięknie, już wszystko miało wrócić do normy, ale nie. Oliwia wszystko musi spieprzyć.
- Nie! Nic do cholery nie wiesz! – do pokoju wpadł zdenerwowany Łukasz. – Nic nie wiesz! Nic nie rozumiesz! Nie zostawiłem cię, bo tak mi się podobało. Zrobiłem to dla twojego dobra, nie chciałem, żebyś się do mnie przywiązywała, sama widzisz, jaki tryb życia prowadzę. Agnieszka jest do tego stworzona, jej nie przeszkadzają długie rozłąki, a ty… Ty jesteś tak delikatna, tak krucha, ty jesteś aniołem, a nie kobietą. Zrozum, że nie chciałem cię nigdy skrzywdzić. Sądziłem, że rozstanie i małżeństwo z Agą mi w tym pomoże, że nie będę cię ranił. Wiem, że to egoistyczne, ale byłem młody i głupi. I błagam, nigdy nie mów, że jesteś nic nie wartym szczegółem mojego życia! Ty jesteś całym moim życiem. Rozumiesz? Całym życiem, jedynym jego sensem, jedyną nadzieją w ciężkich chwilach, jedyną prawdziwą radością. Oddałbym wszystkie medale i puchary, by móc być z tobą, na zawsze – powiedział niemal ze łzami w oczach, a potem wręcz się na mnie rzucił i pocałował.
To nie był zwykły pocałunek. Przypominał mi ten pierwszy, który miał miejsce w podobnych okolicznościach. Ja byłam zrozpaczona, on był wściekły, tak jak i teraz. Wtedy po raz pierwszy to powiedział, wtedy zrozumieliśmy, że to nie jest zwykła przyjaźń.
- Kocham cię – powiedział to, gdy się od siebie oderwaliśmy. Moje serce zaczęło bić sto razy mocniej. Pragnęłam to usłyszeć, pragnęłam, żeby był blisko, a teraz ryczałam jak głupia, wcale nie ze szczęścia. Przytulił mnie mocno i głaskał po włosach, żebym się uspokoiła. – Kocham cię i tego nic nie zmieni, ale sama dobrze wiesz, jak jest…
Gdy się uspokoiłam, usiedliśmy na moim łóżku. Oparci o ścianę i zapatrzeni w sufit trzymaliśmy się za ręce. To jedyna bliskość na jaką mogliśmy sobie pozwolić.
- I co teraz będzie? – zapytałam kpiąco.
- Nie chcę już krzywdzić ani ciebie, ani Agnieszki… Więc chyba musimy wrócić do naszych normalnych relacji – zaproponował nieco przerażony tą wizją.
- Nie wiem, czy dam radę… Ale postaram się, dla ciebie – powiedziałam szczerze, a on mnie mocno przytulił.
- Uwierz, dla mnie to też jest bardzo trudne. Nie mogę ci nic obiecać… Między innymi dlatego nigdy nie chciałem cię wciągać w moje życie.
- Nie pomyślałeś, że ja właśnie takiego życia pragnę? Spójrz prawdzie w oczy, zawsze byłam blisko ciebie. W Polsce, we Włoszech, a teraz w Rosji… Myślisz, że to czyste przypadki?
- Nie, ale było wiele innych powodów… Nie o to tu teraz chodzi. Po świętach porozmawiam z Agnieszką. Nasze małżeństwo to czysta fikcja, więc to i tak nie ma sensu.
- Zostawisz ją? – nie chciałam, żeby słyszał tę nadzieję w moim głosie, ale chyba się nie udało.
- Cokolwiek by się nie działo, pamiętaj, że kocham tylko ciebie. Dziś wiem to już aż za dobrze.
Odpowiedzi na swoje pytanie nie uzyskałam, ale dostałam coś dużo lepszego. Dostałam pewność. Pewność, że przyjdzie moment, w którym nie będę żałować tych dziesięciu zmarnowanych lat. Budząc się następnego ranka w jego ramionach, czułam się jeszcze bardziej pewna tego wszystkiego. Przywitał mnie całusem w czoło.
- Kiedyś będziemy się budzić tak codziennie, obiecuję – szepnął, a po chwili wyszedł z mojego pokoju.
Śniadanie po raz pierwszy od dawna zjedliśmy w atmosferze przyjaznej i radosnej, a na dodatek wszyscy razem. Bartek był mocno zdziwiony, ale chyba też szczęśliwy. Niewiele rozumiał, ale skoro ja i Łukasz zachowywaliśmy się normalnie, to on był automatycznie spokojniejszy. Z uśmiechem na ustach poszedł do swojego pokoju, zostawiając nas samych.
- Przedstawienie czas zacząć – prychnęłam, stając przy zlewie. Po chwili poczułam jego dłonie na moich biodrach i ciepły oddech na szyi.
- Tylko kilka miesięcy – szepnął czule. – Jakoś przetrwamy.
- Nie! Nic do cholery nie wiesz! – do pokoju wpadł zdenerwowany Łukasz. – Nic nie wiesz! Nic nie rozumiesz! Nie zostawiłem cię, bo tak mi się podobało. Zrobiłem to dla twojego dobra, nie chciałem, żebyś się do mnie przywiązywała, sama widzisz, jaki tryb życia prowadzę. Agnieszka jest do tego stworzona, jej nie przeszkadzają długie rozłąki, a ty… Ty jesteś tak delikatna, tak krucha, ty jesteś aniołem, a nie kobietą. Zrozum, że nie chciałem cię nigdy skrzywdzić. Sądziłem, że rozstanie i małżeństwo z Agą mi w tym pomoże, że nie będę cię ranił. Wiem, że to egoistyczne, ale byłem młody i głupi. I błagam, nigdy nie mów, że jesteś nic nie wartym szczegółem mojego życia! Ty jesteś całym moim życiem. Rozumiesz? Całym życiem, jedynym jego sensem, jedyną nadzieją w ciężkich chwilach, jedyną prawdziwą radością. Oddałbym wszystkie medale i puchary, by móc być z tobą, na zawsze – powiedział niemal ze łzami w oczach, a potem wręcz się na mnie rzucił i pocałował.
To nie był zwykły pocałunek. Przypominał mi ten pierwszy, który miał miejsce w podobnych okolicznościach. Ja byłam zrozpaczona, on był wściekły, tak jak i teraz. Wtedy po raz pierwszy to powiedział, wtedy zrozumieliśmy, że to nie jest zwykła przyjaźń.
- Kocham cię – powiedział to, gdy się od siebie oderwaliśmy. Moje serce zaczęło bić sto razy mocniej. Pragnęłam to usłyszeć, pragnęłam, żeby był blisko, a teraz ryczałam jak głupia, wcale nie ze szczęścia. Przytulił mnie mocno i głaskał po włosach, żebym się uspokoiła. – Kocham cię i tego nic nie zmieni, ale sama dobrze wiesz, jak jest…
Gdy się uspokoiłam, usiedliśmy na moim łóżku. Oparci o ścianę i zapatrzeni w sufit trzymaliśmy się za ręce. To jedyna bliskość na jaką mogliśmy sobie pozwolić.
- I co teraz będzie? – zapytałam kpiąco.
- Nie chcę już krzywdzić ani ciebie, ani Agnieszki… Więc chyba musimy wrócić do naszych normalnych relacji – zaproponował nieco przerażony tą wizją.
- Nie wiem, czy dam radę… Ale postaram się, dla ciebie – powiedziałam szczerze, a on mnie mocno przytulił.
- Uwierz, dla mnie to też jest bardzo trudne. Nie mogę ci nic obiecać… Między innymi dlatego nigdy nie chciałem cię wciągać w moje życie.
- Nie pomyślałeś, że ja właśnie takiego życia pragnę? Spójrz prawdzie w oczy, zawsze byłam blisko ciebie. W Polsce, we Włoszech, a teraz w Rosji… Myślisz, że to czyste przypadki?
- Nie, ale było wiele innych powodów… Nie o to tu teraz chodzi. Po świętach porozmawiam z Agnieszką. Nasze małżeństwo to czysta fikcja, więc to i tak nie ma sensu.
- Zostawisz ją? – nie chciałam, żeby słyszał tę nadzieję w moim głosie, ale chyba się nie udało.
- Cokolwiek by się nie działo, pamiętaj, że kocham tylko ciebie. Dziś wiem to już aż za dobrze.
Odpowiedzi na swoje pytanie nie uzyskałam, ale dostałam coś dużo lepszego. Dostałam pewność. Pewność, że przyjdzie moment, w którym nie będę żałować tych dziesięciu zmarnowanych lat. Budząc się następnego ranka w jego ramionach, czułam się jeszcze bardziej pewna tego wszystkiego. Przywitał mnie całusem w czoło.
- Kiedyś będziemy się budzić tak codziennie, obiecuję – szepnął, a po chwili wyszedł z mojego pokoju.
Śniadanie po raz pierwszy od dawna zjedliśmy w atmosferze przyjaznej i radosnej, a na dodatek wszyscy razem. Bartek był mocno zdziwiony, ale chyba też szczęśliwy. Niewiele rozumiał, ale skoro ja i Łukasz zachowywaliśmy się normalnie, to on był automatycznie spokojniejszy. Z uśmiechem na ustach poszedł do swojego pokoju, zostawiając nas samych.
- Przedstawienie czas zacząć – prychnęłam, stając przy zlewie. Po chwili poczułam jego dłonie na moich biodrach i ciepły oddech na szyi.
- Tylko kilka miesięcy – szepnął czule. – Jakoś przetrwamy.
Matulu, ja coś takiego napisałam? Osobiście uznaję już teraz to opowiadanie za największego gniota w mojej kolekcji. Zbezcześciłam Łukasza, ale co tam, trzeba to skończyć, bo inaczej ktoś mógłby chcieć mnie zlinczować, albo i nie. Teraz wchodzimy w fazę coraz głupszych wydarzeń i zachowań wszystkich bohaterów.
A na pocieszenie są Maniek i Liliana czyli jedyne odpowiednie dla mnie klimaty. Tylko pośród nieszczęścia i cierpienia powstaje z moich rąk coś w miarę przyzwoitego.
A tutaj? No cóż, do piątku, choć nie wiem czy to ma jakikolwiek sens.
Commi
Dzień dobry, jestem pierwsza, błahaha :D
OdpowiedzUsuńNO NIEEEEE. NAPISAŁAM TAKI PIĘKNY KOMENTARZ, A MÓJ INTERNET UBZDURAŁ SOBIE, ŻE TRZEBA STRONĘ ODŚWIEŻYĆ, BO NIE ODPOWIADA! :c Zacznę od początku, ale już nie będzie tak fajnie :c
UsuńBartek to mój ulubiony bohater namber łan, nieważne co mu zrobisz (Ale masz nic nie robić, rozumiemy się?). Łukasza nie zbezcześciłaś, tylko dodałaś mu takiej pierdołowatości. To znaczy, w stylu "Kocham Oliwkę, o rany, jak ja ją kocham. Chcę spędzić z nią resztę życia, o tak. O NIE! Przecież ja mam żonę... Co z Agnieszką... Rozwiodę się z nią! Trochę późno na to wpadłem, zdążyłem się już przecież przespać z Oliwią i narobić jej nadziei, a potem skrzywdzić, a teraz znów narobić nadziei... No to po świętach załatwię wszystko z Agą *klaszcze w dłonie*". Co nie zmienia faktu, że taka Łukaszowa pierdołowatość jest słodka, w pewnym sensie. W tym sensie, kiedy nie mam ochoty zapoznać jego głowy z patelnią. Sama Oliwka, choć jej narracji było sporo, mi się tutaj nie uwidoczniła tak jak Łukasz. Tak czy siak mi jej szkoda, bo nie zasłużyła na takie traktowanie.
Taki rodzaj opowiadań też jest fajny, na odstresowanie siebie i czytelników. Ja osobiście uważam, że jest naprawdę interesująco, więc spokojnie jak na wojnie (może lepiej nie kończę, bo mogą czytać niepełnoletni...)
A teraz macham Oliwce, Łukaszowi i Bartkowi oraz mówię im "Do piątku!" :D
NO NARESZCIE. jestem dumna z Łukasza. a to opowiadanie to wcale nie jest gniot. to drugie na pewno przeczytam, ale chyba już nie dziś.
OdpowiedzUsuńGniot? Dla mnie to żaden gniot. No, niech Łukasz szybciej kończy z Agnieszką.
OdpowiedzUsuńNiech Łukasz kończy ten swój fikcyjny związek, przepraszam małżeństwo, z Agnieszką i niech będzie szczęśliwy z Oliwią. Wtedy obydwoje doznają szczęścia i tak będzie dla nich dobrze, o! ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;)
Noo to skoro sam Łukasz mówi że jego małżeństwo z Agnieszką to czysta fikcja to niech składa pozew rozwodowy i szybko się rozwodzi,a potem będzie mógł być z Oliwa którą kocha i to ze wzajemnością. Natomiast Żygadło kiedy 10lat temu rozstawał się z Oliwą mógł też się zastanowić co będzie czuła Liw kiedy ja zostawi. Sądził ze tak będzie lepiej, a wiemy ze tak wcale nie było.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i zapraszam tu : http://terazniejszosc-obciazona-przeszloscia.blogspot.com/
W KOŃCU! W końcu sobie wszystko wybaczyli i w końcu wszystko się ułoży. Tak ma być. I nie jest to żaden gniot!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
w końcu zrozumiał:D z niecierpliwością czekam co będzie się teraz dziać:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Nie wierzę, że Bartek tutaj nie namiesza -,- Nie wierzę!
OdpowiedzUsuńGadasz głupoty, to jest super :)
OdpowiedzUsuńKurek, a spróbuj tylko coś namieszać, bo jakiś podejrzany jesteś!
A co ty pierdzielisz w ogóle? Skoro to jest gniot, to ja nie znam słowa na swoją perwersję. Chujostwo, za przeproszeniem? O tak. :)
OdpowiedzUsuńNo, Łukasz, w końcu żeś się ogarnął. Nie powiem, że scena między nim a Liw mnie nie wzruszyła, bo musiałabym skłamać. Widać, że naprawdę mu na niej zależy, tylko jakoś nie potrafił tego dosadnie okazać. Czyli co, rozwodzik? Coś mi się wydaje, że Aga tak łatwo mu go nie da, o ile w ogóle. W końcu to zawzięta babka jest. :P
Comii wiesz co, lepiej już nic nie pisz pod rozdziałami, a na pewno nie że to gniot. Wiesz ile w tym opowiadaniu jest prawdziwych relacji między ludźmi ile cierpienia. Ja wiem bo kiedy człowiek kiedyś był w podobnej sytuacji to potrafi to wszystko dostrzec i przeżyć jakby jeszcze raz. Nie wiem czy największa katorgą dla człowieka nie jest przypadkiem to że nie można być z osobą którą się kocha i to ze wiemy ze i ta osoba kocha nas. A tak jest w przypadku tej dwójki. Z boku komuś może się to wydawać proste przecież wystarczy że Łukasz rozwiedzie się z Agą, ale od środka jest to bardziej skomplikowane
OdpowiedzUsuńNareszcie doszli do porozumienia :D Tylko czy Łukaszowi starczy odwagi, żeby rozwieść się z Agnieszką? Mam nadzieję, że tak, bo takim udawaniem że nic ich nie łączy krzywdzą przede wszystkim siebie i wszystkich na około... Jeśli Łukasz już podejmie decyzję, jak zareaguje na to Aga? Raczej nie powinna być zaskoczona, bo przez ten czas ani raz nie odwiedziła Łukasza. Niby są małżeństwem a tak, jakby nie byli. Żyją razem ale osobno... To z Liwką Łukasz spędza najwięcej czasu, to ona go rozumie to oni się kochają, a Aga to taka pomyłka życiowa...
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetnie i nie pisz głupot , że to gniot, bo się nie zgadzam ;) Aż się boję, co Ty tam wymyśliłaś dla tych bohaterów, co nie zmienia faktu, że już się nie mogę doczekać nowego rozdziału :D
Pozdrawiam, nulka :*
ja ci kurde dam gniot, ja ci dam gniot. Wcześniej mogłaś wejść do mnie na profil i poczytać gnioty, ale już nie masz takiej możliwości, bo gniotów nie ma.Cieszę się, że Ziomek w końcu przyznał się swoich uczuć, Tylko czy tak naprawdę dojdzie do rozwodu z Agą? Tego nie jesteśmy tak naprawdę pewni. Pewni tylko jesteśmy tego, że uczucia Ziomka względem Liwki, są prawdziwe, że jej nie okłamuje.
OdpowiedzUsuńTylko jak pisałam, jest jeszcze Aga..
Przepraszam za tak marny komentarz, ale ja już nie kontaktuje dzisiaj.
Ty narzekasz? o.O Jak ja bym chciała chociaż w połowie tak dobrze pisać jak ty. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw już teraz, ale bardzo mi się to podoba :) W końcu wszystko wyjaśnili i przyznali się do swoich uczuć. Łatwo nie będzie, ale lepsze to, niż wieczne unikanie się.
OdpowiedzUsuńNIECH JESZCZE RAZ PRZECZYTAM JAKIEŚ TWOJE NARZEKANIE NA TYM BLOGU, TO :) NIE :) BĘDĘ :) MIŁA :)
OdpowiedzUsuńto jest świetne! normalnie aż miałam ciary. :o potrafisz wzbudzać emocje. teraz Olivia ma pewność, że coś z tego moze wyjść. atmosfera się oczyściła, wyjaśnili sobie, że się kochają. czyli sielanka. :D byle przetrwać do rozwodu i będzie dobrze. pozdrawiam :) / lucky loser.
Już od baaardzo dawna chciałam przeczytać Twoje opowiadanie, ale zwyczajnie nie miałam na to czasu. W końcu dzisiaj mi się to udało i nie żałuję :) Nie wiem jak możesz nazywać tą historię gniotem, bo czytało mi się ją bardzo lekko i przyjemnie :D A co do zbezczeszczenia Łukasza... przecież on nie musi być wcieleniem anioła :P Mała łatka, tego złego mu nie zaszkodzi, ale nie zazdroszczę sytuacji w jakiej się znalazł, musi podjąć trudną decyzję, a wyznanie wszystkiego Agnieszce wymaga nie lada odwagi.
OdpowiedzUsuńA teraz prośba. Mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach? I nie tylko tutaj, ale też na innych Twoich blogach, bo mam nadzieję, że i tam w końcu dotrę :) 37005949 Z góry bardzo dziękuję :)
Takiej słodkości chyba potrzeba w goryczy tego opowiadania o miłości, o której się nie da zapomnieć. Nie wiem, czy zrozumiesz o co mi chodzi, ale w każdym razie chyba każdy lubi sobie poczytać na odprężenie taki oto rozdział! :D Ciekawi mnie jak nam przedstawisz rozstanie Łukasza i Agnieszki (jeżeli do niego dojdzie). Ostatnio moje myśli się nie kleją i nie mogę napisać sensownych słów, także powiem jeszcze tylko, że mam nadzieję, iż z Bartkiem jednak nawiąże się jakaś grubsza sprawa. :D Nie mówię tu, żeby były dwie historie w jednym opowiadaniu. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłej nocy. xD
Twój blog jest świetny. Czekamy na następny rozdział. Jednak mnie najbardziej ciekawi kiedy o wszystkim dowie się Agnieszka.
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie dopiero zaczynam
http://szczesliwyset.blogspot.com/
Nie rozumiem dlaczego uważasz, że zbezcześciłaś Łukasza? To opowiadanie jest GENIALNE :D
OdpowiedzUsuńNo wreszcie Oliwi i Łukasz doszli do porozumienia. Wyznali sobie swoje uczucia, ale ciekawe co Oni teraz zrobią. Właściwie co zrobi Łukasz? Rozwiedzie się z Agą czy nie? Bo jeśli na prawdę kocha Liw to jego małżeństwo nie powinno dłużej istnieć. Po co ma się męczyć w związku w którym nie ma miłości? Mam nadzieję, że Łukaszowi i Oliwi uda się i będą razem szczęśliwi ;)
Pozdrawiam:*
Cieszy mnie to, że Łukasz przyznał się w końcu do swoich uczuć. Mam nadzieje, że słowa o rozwodzie z Agnieszką nie puści na wiatr i zamieni je w czyn. Szkoda, że przez te całe dziesięć lat Łukasz jak i Liv żyjąc osobno męczyli się. Niby była cały czas blisko, ale nie tak jak mogłoby być.
OdpowiedzUsuńNie pisz mi tutaj, że to co piszesz to gniot bo takich chyba jeszcze nie widziałaś! :)
Pozdrawiam :)
Oh. Sytuacja robi się coraz bardziej ciekawa. Żygadło wyznał Oliwii, że nadal ją kocha i co najlepsze, że zakończy małżeństwo z Agnieszką. Ciekawa jestem tylko, ile warte są jego słowa i czy rzeczywiście to zrobi. Widać, że Liv w tym wszystkim się męczy i to bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja nie wiem, jak to się stało, że nie ma mojego komentarza xd Ale trzeba to odrobić! Akurat, jak nie mam weny ... No cóż pełna prowizorka, mam nadzieję, że nie wyrzucisz mnie za drzwi ;p Takiego obiegu sprawy to ja się nie spodziewałam :D Niby się przyznał, ale ja dziś lubię szukać dziury w całym i jakoś nie ufam na 100% temu, że to tak będzie ładnie pięknie ;p Bartek za nadto spokojny. Czyżby bał się utraty dachu nad głową? Hm, ciekawe :D No zobaczymy, co tu się jeszcze zasieje, a co wykiełkuje i da ładną roślinkę. A może brzydką właśnie? Do następnego, "robociku"! ;*
OdpowiedzUsuńŁukasz w końcu powiedział Oliwii co tak naprawdę czuje, chce rozstac się z Agnieszką. Jeśli to prawda to wiem,że będą szczęśliwi a jeśli coś kombinuje to dla mnie jest nikim.
OdpowiedzUsuńŁukasz stworzył jakiś chory układ. On chce być z Oliwią, za jakiś czas rozwieść się z Agnieszką, udawać przed Bartkiem i całym światem, że przyjaźni się z Oliwką, a jednocześnie wymaga, żeby Liw na niego poczekała. Z jednej strony fajnie, bo Oliwia wie, że on ją kocha, ale z drugiej... Ja nie wiem czy bym się zgodziła na takie życie. Ona będzie w ukryciu. Ciągle z boku. No ale jest zakochana, więc nawet taka namiastka życia z Łukaszem ją uszczęśliwia. A argument jakoby nie chciał skrzywdzić Oliwii i dlatego ożenił się z Agą jest po prostu straszny. Przecież on właśnie przez to uczynił jej życie udręką. Łukasz się chyba trochę zamotał w swoim światopoglądzie.
OdpowiedzUsuńNo i mamy trójkącik! Mam nieodparte wrażenie, że jeszcze wszyscy będą cierpieć, nawet Agnieszka!
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do zabawy Liebster Award :) Wszelkie informacje: www.pieniadze-a-milosc.blogspot.com, w zakładce Liebster Award :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńooo jaj no i jak to teraz będzie.... takie obietnice, a ciekawe czy się sprawdzą ;/ czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńJesteś genialna! Chciałabym pisać chociaż po części tak jak Ty...
OdpowiedzUsuńScena między Łukaszem, a Oliwią mnie wzruszyła. Najnormalniej w świecie czytałam ją ze łzami w oczach... Mam nadzieję, że teraz już może być między nimi tylko lepiej, że Łukasz rozwiedzie się z Agniszką skoro sam przyznał, że jego małżeństwo to czysta fikcja.
"Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom" - Violetta przez "V" i dwa "t" ;D