Łukasz
Obudziłem się, a w moich objęciach słodko spała Oliwia. Nie żałowałem wydarzeń poprzedniego wieczora. Pragnąłem tego kontaktu, pragnąłem jej bliskości, nie tylko tej mentalnej. Ale szybko przypomniałem sobie, jak naprawdę wygląda moje życie. I jak dalekie ono jest od tego, na co zasługuje Liw. Poza tym jest jeszcze Agnieszka, może i nie jesteśmy w zbyt dobrych relacjach, ale to moja żona. Zacząłem mieć wyrzuty sumienia, z jednej strony trzymałem w ramionach miłość swojego życia, którą już raz odrzuciłem, a z drugiej była ludzka przyzwoitość. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Po chwili poczułem, że i moja towarzyszka się obudziła. Spojrzała na mnie zdezorientowanym wzrokiem i dopiero po chwili przypomniała sobie, co działo się wczoraj. Nie wyglądała na zawiedzioną tym faktem, wydawało mi się, że jest szczęśliwa. Chciała coś powiedzieć, gdy do mojego pokoju bezceremonialnie wpadł Kurek. Ten to ma wyczucie czasu!
- O! Już nie śpicie? Ja tylko zegarek wezmę i już mnie nie ma – wyszedł tak szybko, jak wszedł, a na zszokowanego zastaną sytuacją nie wyglądał.
- Co to było? – zapytała Oliwia.
- To było tornado w postaci nieogarniętego Bartosza K.
- Nie o to pytam – prychnęła. – Co my zrobiliśmy?! – zapytała rozpaczliwie, a potem zerwała się z łóżka i wybiegła z pokoju. Byłem w szoku, nie takiej reakcji się spodziewałem, choć i dla mnie to wszystko stawało się lekko irracjonalne.
Z pokoju wyszedłem dopiero po półgodzinie, gdy byłem pewny, że Bartek poszedł już na trening. W kuchni siedziała Oliwia, a przed sobą miała kubek czarnej kawy, który mocno ściskała w rękach. Widziałem, że jest wściekła. Usiadłem naprzeciwko niej i próbowałem wymusić spojrzenie, bezskutecznie.
- Liw, spójrz na mnie – w końcu to zrobiła. Jej oczy były przepełnione bólem i smutkiem. Nie tego się spodziewałem. – Czemu jesteś taka smutna? – zapytałem po chwili.
- Jesteś śmieszny, wiesz? Jak ty to wszystko sobie teraz wyobrażasz? – zapytała z wyczuwalną ironią w głosie.
- Skoro tak bardzo ci to nie pasuje, to zawsze możemy o tym zapomnieć – podsunąłem idiotyczny pomysł.
- To jest jakieś rozwiązanie.
- Jak by to w tenisie nazwali? Niewymuszony błąd? – siliłem się na dowcipność, choć do śmiechu mi wcale nie było. Znowu ją traciłem…
- Tak – zaśmiała się gorzko. – Niewymuszony błąd. A może w ogóle nieczyste rozegranie? – widać, że i jej trzymały się żarty.
- Jeśli się upierasz. Czyli zapominamy o tym, co działo się wczoraj i próbujemy ograniczyć się do przyjaźni? – zapytałem, mając jeszcze nadzieję, że zaprzeczy.
- A mamy jakieś inne wyjście? Jak ty to sobie wyobrażasz? Co, będziesz na dwa fronty żył? Mam być zapchaj dziurą, gdy nie ma Agnieszki? To nie ma sensu! Zawsze będę twoją przyjaciółką, zawsze będziesz mi cholernie bliski, i do cholery jasnej, zawsze będę cię kochać, ale tak być nie może. W ten sposób pogrążymy się w jakiejś chorej sytuacji – wstała od stołu i chciała wyjść z kuchni, powstrzymałem ją jednak.
- W takim razie pozwól mi ostatni raz cię pocałować. Teraz już naprawdę ostatni – nie broniła się przed tym.
Jej miękkie wargi złączyły się z moimi w długim i namiętnym pocałunku, chciałem jej przekazać w nim wszystkie uczucia, które wtedy się we mnie tliły. Ta sytuacja przerosła nas oboje, nie chciałem jej już dłużej ranić. Była zbyt idealna, nie zasługiwałem na nią. Na Agnieszkę też już nie zasługuję, skoro potrafiłem ją zdradzić.
Oliwia
Kort to jedyne miejsce, które mogło mnie w tej chwili uratować. Tego dnia nie było w planach żadnego treningu, był to dla dziewczyn dzień wolny, podczas którego mogły chociaż na chwilę odpocząć od tenisa, więc ja mogłam spokojnie wyżyć się na małej zielonej piłeczce. Wyjęłam z szafki rakietę, którą dostałam od Łukasza na osiemnaste urodziny, tak w ramach buntu wybrałam właśnie ją. Przytargałam wózek z piłkami pod linię końcową i po krótkiej rozgrzewce zaczęłam bombardowanie przeciwległego końca boiska. Serwowałam do upadłego, raz w linię, raz w aut, raz w siatkę, a raz gdzieś w nieokreśloną dal. Katowałam się tak chyba ze dwie godziny. Po raz kolejny podrzuciłam piłeczkę wysoko do góry, wyskoczyłam i uderzyłam z całej siły, a piłka trafiła prosto w linię pola deblowego. Nie obyło się bez głośnego krzyku. Choć to był bardziej wyraz bezradności niż radości. Po chwili zorientowałam się, że ktoś mnie bacznie obserwuje.
- Bartek? Co ty tu robisz? – zwróciłam się do gościa.
- Rano zapomniałem kluczy, a Łukasz mówił, że zostaje dłużej na treningu, więc wpadłem tutaj.
- Klucze są w torebce – odparłam automatycznie i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Sporą masz siłę – jak Kuraś coś palnie, to nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać.
- Ta. Fajnie – prychnęłam.
- Mogę zagrać? – zapytał, a ja mocno się zdziwiłam.
- Umiesz grać w tenisa? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No, trochę.
Trochę to umie grać Łukasz. Bartek naprawdę nieźle sobie radził, można było z nim zagrać na całkiem wysokim poziomie i dopóki nie zaczął ze mną rozmawiać podczas gry, wszystko było w porządku.
- Więc mówisz, że się z nim przespałaś? – zapytał, a potem zaserwował.
- Co kurwa?! Ja nic takiego nie powiedziałam! – krzyknęłam oburzona, a potem posłałam morderczy return w linię, a on to obronił!
- Powiedzieć nie powiedziałaś, ale oboje dobrze o tym wiemy – uderzył w drugi narożnik boiska, więc musiałam przebiec cały kort wszerz, ale dobiegłam i odpowiedziałam na to forhendem.
- Nie twój interes, w każdym razie.
- No, może i nie mój, ale wiesz, mieszkamy we troje, więc wolałbym wiedzieć, jak to teraz będzie wyglądało – odpowiedział, a potem odbił piłeczkę.
Ja zareagowałam na to porządnym backhandem. On to jeszcze wybronił, ale piłka leciała wysoko, więc wyskoczyłam, krzyknęłam: - Nijak, kurwa – w odpowiedzi na jego pytanie i tę długą wymianę zakończyłam smeczem w sam środek kortu, nie obronił.
Chwilę potem poczułam okropny ból w lewym kolanie. No, tak. Kontuzja dała o sobie znać. Już wiem, dlaczego lekarz tak bardzo nalegał, żebym nie grała żadnych meczów. Ból był niemiłosierny, myślałam, że rozerwie mi nogę. Byłam w totalnym amoku. Bartek wcisnął mi tabletki do ręki i butelkę wody. Łyknęłam i popiłam, ale ból nie ustępował. Potem poczułam, jak ktoś mocno mnie obejmuje, Kurek zaczął mną kołysać i uspokajać. Po paru minutach jakby trochę mi przeszło i wyswobodziłam się z jego objęć.
- Dziękuję – wyszeptałam i położyłam się na korcie, a on obok mnie.
- Wiesz, że to mogło się kiepsko skończyć? – zapytał.
- Wiem, ale nie mogłam inaczej, musiałam odreagować, poza tym to ty namówiłeś mnie na mecz.
- Tak, najlepiej zwalić na biednego Bartusia – zaczął udawać szloch.
- Głupek – podsumowałam. – Ale całkiem przydatny głupek.
- No, dziękuję, naprawdę. Ulżyj sobie jeszcze, śmiało.
- Nie, dziękuję. Już wystarczy – wyszczerzyłam się. – To co? Wracamy do domu?
- Chyba już czas.
Powoli wstałam, ale chwilę później mocno się zachwiałam i upadłabym na podłogę, gdyby Bartek mnie nie złapał.
- No, księżniczko, chyba musisz sobie jakiegoś dzielnego rumaka załatwić, który cię będzie nosił na rękach.
- Ale ja już takiego mam, prawda, Bartuś? – zaśmiałam się, a on tylko pokręcił głową. Wziął mnie na ręce i posadził na krześle, a sam zaczął sprzątać sprzęt. Gdy już to zrobił, wziął moje rzeczy i zaniósł mnie do samochodu. Musiało to wyglądać komicznie.
Do domu też mnie wniósł. Posadził na kanapie w salonie, postawił taboret i kazał mi położyć na nim nogę. Potem przyniósł przepisaną przez lekarza maść i zaczął ją delikatnie wcierać w moje kolano. Jego ruchy były bardzo subtelne, starał się, żebym nic nie poczuła.
- No i po bólu. Ale przez godzinę się stąd nie ruszasz – rozkazał.
- To chociaż zrób mi herbatę – zażądałam.
- A co? Jakiś wół roboczy jestem? – zapytał oburzony.
- Skądże znowu! Ty jesteś moim dzielnym rumakiem! – oznajmiłam rozbawiona, a po chwili ujrzałam zdziwioną minę Łukasza. Zdziwienie po chwili przerodziło się w wyraźną złość.
- Co tu się dzieje? – niemal wrzasnął.
- Nic się nie dzieje, Bartek chciał tylko zrobić herbatę, prawda? – spojrzałam błagalnie na Kurka.
- Tak, tak, właśnie tak. Idę już zrobić – i wybiegł do kuchni.
- Co się stało z twoją nogą? – zapytał już dużo spokojniej.
- Nic, po prostu byłam dzisiaj na korcie, żeby odreagować i ją przeciążyłam. Za dwa dni przejdzie.
- To moja wina – ni to oznajmił, ni zapytał.
- Jeśli kogokolwiek można winić, to tylko mnie. Poza tym nie pierwszy i nie ostatni raz ten uraz się odzywa. Sam dobrze wiesz, jak jest.
- Ale proszę cię, uważaj na siebie, ok?
- Masz to jak w banku – przysięgłam, a on po chwili poszedł do swojego pokoju.
Kto by pomyślał, że jak będę publikować ten rozdział, to też będę leżeć z wyciągniętą nogą i przeszywającym bólem? Na pewno nie ja. Jestem robotem i jakoś niezbyt mi z tym dobrze. Na temat rozdziału nie będę się wypowiadać, jaki jest każdy widzi. Cóż w poniedziałek powrót do szarej rzeczywistości po czterech tygodniach życia w innym świecie. To nie jest dobre i tyle powiem. Więcej nie mówię, bo się tylko będę pogrążać. Powiem Wam, że bardzo się cieszę, iż ktoś to jeszcze czyta, bo ja jak zawsze nie widzę w tym nic wyjątkowego. Dziękuję.:*
Commi
Jak miło pomyśleć, że nie tylko ja wracam do kieratu :)
OdpowiedzUsuńOliwia żałuje. Według mnie nie powinna. To Łukasz to zaczął. :) A Bartuś jest słodki ^^
Ojej, wracaj szybko do zdrowia;* Co do rozdziału to myślałam,ze wszystko jest już na dobrej drodze. Łukasz zostawi Agnieszkę dla Oliwii ale na razie się na to nie zanosi. Za ten tekst o przyjaciołach to mam go ochotę rozerwać. Najpierw zdradza żonę bo wie,ze to Oliwia jest miłością jego życia. Mógłby się w końcu zdecydować. A jak nie to niech zniknie z jej życia raz na zawsze. Bo taka znajomość nie niesie za sobą nic dobrego. Albo są razem albo Łukasz się wyprowadza i zrywa z Oliwią wszelkie kontakty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
Łukasz!!! W sumie ciężko teraz coś złego o nich napisać. Oboje się pogubili w życiu i miłości. Z chęcią napisałabym coś złego na Kurka, ale u Ciebie jest słodki jak czekolada. No ale nic i tak go nie lubię:)
OdpowiedzUsuńA ja powiem, że Łukasza w tym rozdziale miałam ochotę zdzielić patelnią. :) Za to Bartek, jak to Bartek, pokazał, że jest świetnym przyjacielem, potrafi się o Oliwkę zatroszczyć, a do tego zniewalająco grać w tenisa. Aż zwala dziewczyny z nóg tą swoją grą. ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Oliwka i jej lewe kolano. Biedna Commi i jej lewe kolano. Biedny Guma i jego lewe kolano. Biedna moja mama i jej lewe kolano. Czy lewe kolana są jakieś pechowe? Moje jakoś dziwnie przeskakuje, ale to ignoruję, bo się skupiam na lewej ręce. xD
A teraz idę kończyć Sama-Wiesz-Co. ;D
Ale to jest świetne *.*
OdpowiedzUsuńŁukasz i Oliwia zachowują się strasznie dziwnie i za cholerę nie mogę ich rozgryźć.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!Czy ja wiem to zapominanie o całej sprawie może się źle skończyć.Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Bartek jak zwykle miły i uczynny, lubię go takiego :) Co do Oliwii i Łukasza to jestem zła, ja tu liczyłam na rozwinięcie się tego co jest pomiędzy nimi a oni chcą o tym tak zwyczajnie zapomnieć, jednak w moim odczuciu nie przyjdzie im to zbyt łatwo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na dziewiąty rozdział :)
http://bowoczachjestwszystko.blogspot.com
Nie ma to jak uczynny Bartosz K. ;D. Tylko szkoda mi Oliwii i Łukasza, eh.. Miałam nadzieje, że będą razem brnąć w to dalej, w końcu miłość to miłość, a tutaj nie. ;c
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny! ;)
Pozdrawiam serdecznie! ;-*
Wiesz co mnie zawsze śmieszy że chwili słabości zawsze żałują osoby które kochają miłością nieodwzajemnioną, zamiast się cieszyć że można doznać szczęścia one odgradzają sie od niego. Śmieszy mnie to dlatego że sama kilka razy w swoim życiu zachowałam się tak samo. jestem przekonana że gdyby Oliwia nie zdecydowała że o wszystkim powinni zapomnieć Łukasz zrobił by wiele by oboje mogli być znów razem, a tak zostawiła go z tym i jeszcze z wyrzutami sumienia bo teraz też będzie przezywał że zdradził Agę. Jeszcze do tego coraz mocniej jest zazdrosny o Kurka choć ten po za koleżeńską pomocą nic więcej nie robi, ale zakochany facet inaczej interpretuje nawet błahe zachowania ,a Łukasz jest zakochany i widzu w Bartku rywala
OdpowiedzUsuńCzytamy, czytamy!
OdpowiedzUsuńBardzo uwielbiam to opowiadanie i czekam na dalszą część.... Pozdrawiam ;)
Walnęłabym i Łukaszem i Oliwią o ścianę, może by się w końcu opamiętali.
OdpowiedzUsuńPowinnaś po głowie dostać za stwierdzenie, że to opowiadanie to nic wyjątkowego ;) Jest super :) I bardzo poprawia mi humor każda wiadomość, że pojawił się nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńA co do Łukasza, to powinien nie być pizda, wziąć się w garść i zawalczyć o którąś z kobiet, a nie takie nie wiadomo co odstawia.
A Oliwia... Dobrze, że ma Bartka, bo samej byłoby jej ciężko.
Bo Ci się zaraz dostanie, za narzekanie na opowiadanie! :p Ma w sobie takie wyjątkowe coś, zagmatwaną magię no! :D Kurek to rycerz jak się patrzy wyszedł Ci :D Ale to dobrze w gruncie rzeczy. W tym całym skomplikowaniu potrzebny jest taki spokój i można powiedzieć podpora dla biednej Liwki. Przesrane ma i tyle powiem. A Łukasz to już w ogóle popadł w worek zawirowań i on to już ma taki koks, że makabra. Przepraszam za ten bezsensowny komentarz ;* Trzymaj się tam! ;*
OdpowiedzUsuńNo pewnie, nie ma to jak zwalać na siebie nawzajem winę. Teraz to się zastanawiają, a dzień wcześniej wszystko było w porządku.
OdpowiedzUsuńBartek to zdecydowanie ulubiony mój bohater w tej opowieści :D Łukasz mnie dzisiaj zirytował. Sam widzi, że Oliwka jest mu bliższa, a jednak pozwala jej odejść. Języka w gębie zapomniał? Samą siłą myślenia nic nie zdziała. Oczywiście ja rozumiem, że on ma dylematy, no ale kurczę ;< Myślałam, że wszystko zacznie się układać, ale chyba raczej wszystko wróciło do starego porządku. A nawet jest gorzej, niestety :/
OdpowiedzUsuńJasne, że ktoś to czyta :) Jest świetne. Zachowanie Łukasza i Oliwii jest dość dziwne. Ja rozumiem, że trudna sytuacja, ale oni komplikują wszystko jeszcze bardziej. I zamiast lepiej, to jest u nich coraz gorzej. Za to Bartka w tym opowiadaniu uwielbiam :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to denerwuje mnie Łukasz, bo nie może Oliwii wszystkiego zabraniać i być zazdrosnym o każdego, ma swoją żonę i niech się nią zajmie...
OdpowiedzUsuńWracamy do pracy... Nie jesteś sama jak wwidać. Przestan się nie doceniać. To sie dobrze czyta.
OdpowiedzUsuńObawiałam się tego, że tak będzie wyglądał poranek Liv i Łukasza. Jedno i drugie będzie się znowu oszukiwać. Nie potrzebnie tak przeciążyła swoją kontuzjowaną nogę. Ok musiała się wyżyć, ale są na to inne sposoby :)
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy Łukasz i Oliwia kiedykolwiek się ogarną... Żadne z nich nie potrafi się odważyć i zadecydować co dalej z nimi będzie. Łukasz powinien rozstać się z Agnieszką, bo skoro raz ją zdradził, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zrobi to po raz kolejny. Nie wierzę w przyjaźń pomiędzy nim a Oliwią, bo skoro przespali się ze sobą, ciągle będą do tej sytuacji powracać myślami. O tym nie da się zapomnieć, będą ciągle do tego wracać i obwiniać się a jednocześnie tęsknić do tej sytuacji. Takie udawanie, że nic się między nimi nie stało, nie ma sensu... Coraz częściej nachodzi mnie myśl, że to Bartek pocieszy Oliwię i będą razem, a dopiero wtedy dotrze do Łukasza, co stracił...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*
Coś czułam, że tak się to skończy, że oboje dojdą do wniosku, że ich poniosło i to był błąd. Dla mnie to głupota i pewnego rodzaju ucieczka od poważnych decyzji. Fajnie, że Łukasz pomyślał o żonie, tylko trochę za późno. Jakby między nimi nie było, to wciąż jego żona i jakby nie było, właśnie ją zdradził. Wydaje mi się, że Łukasz się boi rozstać z Agnieszką, bo zostałby sam, gdyby mu nie wyszło z Oliwią. Ona natomiast chyba lubi cierpieć, skoro dobrowolnie się na to skazuje. Podziwiam ją i jednocześnie jej współczuję. Jeszcze to kolano! Muszę przyznać, że nigdy bym się po Bartku nie spodziewała, że umie tak grać w tenisa :D Plus dla niego :D Wiem, że jestem nudna i znów się powtarzam, ale uwielbiam tutaj Bartosza, jest taki kochany i uroczy w roli przyjaciela ;) To oburzenie Łukasza, gdy zobaczył Oliwię i Bartka było bardzo sugestywne. Dlaczego on nic z tym nie robi? Ta ich bezczynność zaczyna mnie dobijać. Skoro się ze sobą przespali, to był jakiś powód i ciężko mówić, że nic się nie stało, skoro się stało! Już chyba nawet dzieci są bardziej szczere w tym, co mówią i robią niż oni. Ręce opadają. Zobaczymy, jak im to udawanie przyjaźni wyjdzie i czy sytuacja się nie powtórzy ;)
OdpowiedzUsuńJa pierdziele, czemu Oliwia i Łukasz się tak zachowują?? Ziomek na każdy kroku jest zazdrosny o Liw, ale on nic z tym nie robi. Wystarczy, że podejmie jedna decyzję: rozwiedzie się z Agnieszką. Potem już wszytko jakoś się ułoży, a Olivia i Żygadło będą razem ;d
OdpowiedzUsuńbiedna Olivia.. no, ale kontuzje mają to do siebie, że prędzej czy później się odzywają.. nie dziwię się, że Łukasza zaczyna to wszystko przerastać.. ale widać z daleka, że on i Olivia naprawdę sie kochają.. ale oczywiście wszystko musi być skomplikowane..eeh. Kurek jak zawsze rozwala mnie. może nawet tylko być i oddychać, a ja i tak się z niego śmieję. wiem, jestem zła, ale Bartuś to Bartuś hahha. pozdrawiam, Agata. ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuje Oliwii, niby mają zapomnieć o tym co się stało a tu proszę Łukasz zazdrosny o Bartka...może gdyby na prawdę Nim wstrząsnęło to by się chłopak ogarną:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
''Zapomnijmy o tym'' Ha dobre sobie. Naprawdę. To jest dopiero poczucie humoru. Dwoje ludzi, którzy ze sobą mieszkają, mają o tym zapomnieć? I udawać, że się nic nie stało? Naprawdę żarty się ich trzymają. Nie wierzę w to, że oni o tym zapomną. Nie wierzę. Zwłaszcza, gdy Oliwia kocha Łukasza. Sama chyba siebie oszukuje, po raz kolejny, zresztą. Uciekają od problemów, którzy w pewnym stopniu sami sobie naważyli. Łukasz o żonie mógł sobie przypomnieć za nim, stało się to co się stało. teraz już za późno. Zdradził Agę i nie ma już odwrotu.
OdpowiedzUsuńA Bartosza, to ja nadal uwielbiam, sama bym takim facetem, jak on tutaj jest nie pogardziła :D
No cóż, nikt z nas nie spodziewał się chyba tego, że między Oliwią a Łukaszem zmieni się coś na lepsze, że postanowią zostać kochankami, albo coś w tym stylu. To by było zbyt proste, a oni muszą sobie skomplikować sytuację jeszcze bardziej. Ciągle się zastanawiam, jaką rolę w tej całej historii odegra Bartek, bo nie chce mi się wierzyć, że będzie to tylko taka epizodyczna postać, która będzie pojawiała się, by ratować Oliwię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
To Bartuś umie grać w tenisa? Ho, ho, co ten siatkarzyna z Moskwy jeszcze potrafi? Cóż, jedyna umiejętność, której zdecydowanie nie posiada, to mówienie o czymś w łagodny i niezbyt drażniący sposób, o tak. :D Dobra, ale i tak po główce mogłabym go pogłaskać, za zaopiekowanie się Liw.
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie, tak nie może być! Obydwoje mają o tej nocy zapomnieć? A w ogóle tak się da? W moim mniemaniu raczej nie. Ech, Łukasz, gmatwasz się w tych uczuciach, gmatwasz. :)
lubię ich. Bezradnego Łukasz, beznadziejnie zakochaną Oliwię no i Bartka dobrą wróżkę alias rumaka :D Łukasz niech załatwi już sprawy z Agnieszką (najlepiej rozwód) i niech wbije sobie do tej swojej głowy, że to zawsze Liw była miłością jego życia!
OdpowiedzUsuńJestem, obóz się skończył, to jestem.
OdpowiedzUsuńA nie wiem co z tym będzie. Poczekam sobie.
Oj Łukasz, Łukasz. I coś ty chłopie narobił? +Mam wrażenie, że Łukasz sam już nie wie czego chce. Nie wie tez czy kocha Agnieszkę czy Oliwię. Powinien się na tym poważnie zastanowić. Przecież nie może tak żyć. W końcu musi się na coś zdecydować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Jak ten Łukasz coś zrobi to cała sala pada na kolana. On ma żonę, a tu pocałunek z Oliwią! :) Uwielbiam twoje opowiadanie. Czekam an kolejny rozdział, a w wolnej chwili zapraszam do mnie http://pamietaj-ze-cie-kocham.blogspot.com/ Z góry przepraszam za spam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No cóż liczyłam na coś innego po tej ich wspólnej nocy, ale w sumie nie dziwię się Liw, że nie chce być tą drugą. Naprawdę nie lubię Kurka, ale tutaj wydaje się być fajnym kolesiem i tutaj w tej wyimaginowanej rzeczywistości nawet go toleruję. Myślę nawet, że to on zasługuje na miłość Liw, a nie Łukasz, którego darzę sympatią :).A co do dwójki "przyjaciół" mam ich ochotę porządnie opierdolić, zamknąć w jednym pokoju bez okien i klamek dopóki się nie ogarną albo pozabijają :).
OdpowiedzUsuńNie rozumiem Łukasz, nie rozumiem Liw, Kurka też nie rozkminiam - oni wszyscy są tacy inni. Przetaczający się wątek rosyjskiego atakującego jako kochanka wywołał u mnie odruch wymiotny. Wszystko zniosę, nawet Twojego Bartka, który nie jest tu zadufanym w sobie gnojem i jego grę w tenisa. Łukasza, który musi być ślepy, żeby nie zauważyć, że Oliwia wciąż Go kocha. Naprawdę wszystko, ale nie Michajłowa leżącego na jednym materacu z śliczną blondynką, w dodatku polką. Sztylet w me serce.
OdpowiedzUsuńRozdział 11 ma to do siebie, że bardzo przyjemnie się go czyta, nawet z nogą w gipsie :)
Pozdrawiam serdecznie!
Jeśli miałabyś czas i ochotę zapraszam do mnie.
http://lonely-moths.blogspot.com/
UsuńDzielny rumak Kuraś :) Po raz kolejny powtarzam, że dobrze iż mieszka z nimi bo tak to widziałabym to wszystko w czarnych barwach. Oliwia powinna faktycznie uważać na to kolano, może się to źle skończyć...
OdpowiedzUsuń