1. Zamieszkam z tobą w Moskwie!
Oliwia
Czwarta rano czasu moskiewskiego
to nie jest najlepszy czas na wykonywanie telefonów. I ja o tym doskonale wiem,
ale znalazł się jeden człowiek, któremu chyba obojętna jest moja wściekłość.
Podniosłam słuchawkę i warknęłam:
- Czego?
- Oliwio, trzeba przyznać, że jesteś bardzo miła – usłyszałam
ten cholernie seksowny głos i automatycznie się rozbudziłam. Przyjaźń
przyjaźnią, ale takie dźwięki działają na każdą kobietę. Moja polonistka
twierdziła, że kobiety zakochują się najpierw w głosie. Czyżby właśnie to mnie
zgubiło?
- Łukaszu, co zmusiło cię do budzenia mnie o tej porze? –
zapytałam z nutką irytacji w głosie.
- Stęskniłem się za tobą, nie można?
- Można, ale nie trzeba do mnie dzwonić o czwartej rano!
Ciołku, ja wiem, że w Brazylii jeszcze młoda godzina, ale w Moskwie
niekoniecznie!
- Oj, czepiasz się szczegółów. Po prostu nie mogłem czekać z
taką nowiną – odparł tajemniczo.
- To, co to za nowina? – udawałam zainteresowanie.
- Zamieszkam z tobą w Moskwie! – krzyknął radośnie do słuchawki,
a ja ułożyłam usta w „rybkę” i próbowałam złapać oddech. – Co nic nie
mówisz? Nie cieszysz się? – zapytał smutno po kilku sekundach ciszy.
- Nie, Łukaszku, bardzo się cieszę, tylko zastanawiam się,
skąd ci przyszedł do głowy taki durny pomysł. Karierę kończysz czy jak?
- A wręcz przeciwnie! Wznoszę się na nowy poziom, będę grał
w Urengoju i tak pomyślałem, że się za mną stęskniłaś, więc chętnie dotrzymam
ci towarzystwa w następnym sezonie.
- Ale, do jasnej cholery, nie musisz od razu ze mną
mieszkać!
- Żarty się ciebie trzymają. Agnieszka stwierdziła, że tylko
ty możesz mnie tam przypilnować, więc nie mam wyjścia – powiedział słodko, a ja
zaczęłam głęboko oddychać. Agnieszka i wszystko jasne.
- A to ona z tobą nie jedzie? – zapytałam zdziwiona.
- Wiesz, jak to z nami jest. Zresztą, co ja się będę
tłumaczył. Przyjedziesz do Sofii na finały, to porozmawiamy.
- Ja przyjadę, ale skąd ta pewność, że ty też?
- Jak nie wygramy tej edycji Ligi Światowej, to dam ci
spokój i z tobą nie zamieszkam.
- A jednak ten u góry o mnie myśli! Nie będę musiała znosić
tej straszliwej męki.
- Wątpisz w nas?
- Ja? Gdzież bym śmiała. Ale to nieważne. Wrócimy jeszcze do
tej rozmowy, a teraz daj mi spać.
- Dobranoc, Liw – szepnął słodko i się rozłączył.
Liw? Jak on śmiał tak do mnie
powiedzieć? Ostatni raz mówił tak do mnie, gdy miałam osiemnaście lat.
Wtedy, kiedy oznajmiał mi, że nasz związek nie ma żadnego sensu, kiedy
postanowił być z Agnieszką, kiedy mój świat się zachwiał. A rok później wziął
ślub, na którym byłam świadkiem. I tak, od niemal dziesięciu lat próbuję się z
niego wyleczyć. Jeszcze mi się to nie udało i chyba nigdy nie uda. Dlaczego nie
zerwałam tej znajomości? Bo jesteśmy dla siebie zbyt ważni. Nauczyłam się
żyć ze świadomością, że Łukasz Żygadło jest dla mnie tylko przyjacielem.
Przynajmniej w taki sposób mogę go „mieć”. A to, że nadal nikogo nie mam, to
nie jest kwestia tego chorego uczucia. Byłam w tym czasie w wielu związkach,
ale jeszcze się nie znalazł taki, który by ze mną wytrzymał dłużej niż pół
roku. Chociaż… Znalazł się! Nazywa się tenis i jest ze mną od kilkunastu lat.
Zawodową karierę skończyłam dosyć szybko, bo nabawiłam się poważnej kontuzji,
ale od pięciu lat jestem trenerką. Wychwytuję młode talenty i staram się im
pomóc. Teraz robię to w Rosji.
Oczywiście, mimo szczerych chęci,
tej nocy już nie zmrużyłam oka. Po godzinie wyszłam na balkon i obserwowałam,
jak w Moskwie wstaje nowy dzień. Głowę zaprzątał mi jego obraz, ten uśmiech,
perfekcyjna fryzura i oczy, w których od dawna mieścił się cały mój świat.
Gorzej być nie może. Osiem miesięcy z Łukaszem pod jednym dachem? Chyba sobie
ze mnie żartuje. A on myśli, że dlaczego uciekłam do Moskwy? Bo miałam
taki kaprys? A guzik prawda. Uciekłam przed nim, a właściwie przed swoim
uczuciem. Włochy za bardzo mi się z nim kojarzyły, a Polska… No, cóż. Polska to
piękny kraj, ale w nim też ciężko byłoby mi żyć. Padło na Rosję i tak od roku
tu siedzę, i naprawdę dobrze mi się żyje. Ale nie… Łukasz Żygadło postanowił
wszystko popsuć. Witamy po radosnej stronie życia, Oliwio.
Łukasz
Są w życiu takie momenty, kiedy
trzeba powiedzieć: dość. Dla mnie
niewątpliwie nadszedł taki moment. Czas kolegom z Trentino podziękować za
współpracę. To były wspaniałe lata, ale do końca kariery nie mogę się tam ukrywać.
Oczywistym jest, że potrzebuję gry w pierwszym składzie. Skoro mogę
prowadzić grę jednej z najlepszych reprezentacji na świecie, to dlaczego w
klubie mam być tym drugim? Nie tędy droga. Oferta z Fakiełu to jest coś,
czego teraz potrzebuję.
Poza tym… Jest jeszcze Oliwia. Od
roku mnie unika, a ja nie umiem bez niej żyć. W pewnym sensie nadal coś do
niej czuję. Ale teraz to już chyba nie jest miłość. To coś dużo piękniejszego. To
bezwarunkowa przyjaźń, świadomość, że zawsze możemy na siebie liczyć, że bez
względu na wszystko pójdziemy za sobą w ogień. Może to dziwne, ale mam
wrażenie, iż w pewnym sensie jest mi bliższa niż Agnieszka. W sensie
duchowym. Patrząc na ten aspekt, na pewno bliższa jest mi Liw. Jak ja dawno tak
o niej nie mówiłem… Ostatni raz, kiedy oznajmiałem jej, że musimy się rozstać.
Do tej pory w mojej głowie tkwi obraz jej smutnych oczu, drżących warg i ten
ostatni pocałunek. Sądziłem, że podejmuję właściwą decyzję. Miłość to naprawdę
skomplikowana sprawa. Z pewnością mogę powiedzieć, że kocham swoją żonę i nie
żałuję tego ślubu. Jednak Oliwia… Ona jest wyjątkowa. Właśnie dlatego nie
chciałem jej skazywać na siebie, zasługuje na kogoś lepszego, kogoś, kto poświęci
jej całe swoje życie. Ja nie mogłem tego zrobić, dla nikogo.
Mieszka sobie w tej Moskwie i udaje,
że wszystko jest pięknie. Dlaczego sądzę, że udaje? Bo znam ją dwadzieścia trzy lata. Wiem,
kiedy próbuje zatuszować swój nastrój. Obawiam się też, że wiem, czym to
wszystko jest spowodowane. Jeśli to moja wina… Między innymi dlatego chcę z nią
zamieszkać. Chcę się przekonać, jak jest naprawdę i ile z moich przypuszczeń ma
odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ale najpierw trzeba wygrać Ligę Światową… Gdybym
jednak nie wierzył w końcowy triumf, to przecież bym się nie umawiał z nią
na taki układ!
~*~
Stwierdziłam, że jak Skra wygra, to dodam w końcu jedynkę. I tak oto możecie powitać Oliwię i Łukasza. Commi bawi się w różne perspektywy i sama nie wie, co z tego wyjdzie. Commi bawi się w publikowanie na samym początku pisania i również nie wie, co z tego wyjdzie. Kurczę, a jak się mówi o sobie w trzeciej osobie to podobno czas iść do psychiatry. Ale to nie jedyny powód, dla którego powinnam tam wylądować. To opowiadanie jest kolejnym z nich, ale cóż. I tak Was długo przetrzymałam, bo chełpiłam się tym od miesiąca (oczywiście bezpodstawnie, gdyż do niczego się to nie nadaje). Jeśli kogoś zniechęca postać Bartosza K. w bohaterach, to go pocieszę. Uszatego będzie tutaj stosunkowo mało. A Oliwia będzie wydziwiać, ile wlezie, zaś Żygadło oczywiście dotrzyma jej kroku. To jak? Będziecie ze mną i kolejnymi szurniętymi bohaterami? Mam nadzieję, że wiecie, ile motywacji daje każdy komentarz. :) Informowani - wyjaśnienia dla tych, którzy pragną być informowani.
Commi.
Commi.
a jak :D jasne,że będę z Tobą i z nimi :) w końcu dodajesz coś innego, innego i zarazem pięknego - Łukasz Żygadło aż sam się prosi by o nim napisać jakąś intrygującą i dziwną historię. czekam na więcej. gadu moje masz, więc do dzieła dziewczyno! :)
OdpowiedzUsuńWiesz chyba, że masz mnie informować :D Kurek zdecydowanie mnie zniechęcił, ale nawet jakby całe to opowiadanie było o nic, to mogłabym czytać, bo wychodzi spod Twoich rąk :D Intryguje mnie ta historia, (ten) Łukasz przynajmniej nie jest ślepy, jeśli wiesz co mam na myśli :D Czekam na kontynuację! :D
OdpowiedzUsuńPs. Już zdążyłam polubić Oliwię :D
Jest Żygadło, jest impreza, także ja będę :D
OdpowiedzUsuńVE.
Będę, oczywiście, że będę, jak mogłoby mnie nie być. Szkoda mi Oliwii, a najlepsze jest to, że Łukasz tutaj tępy nie jest i coś widzi. Już jakiś sukces w przypadku faceta. Coś czuję, że się z Oliwią szybko polubimy :)
OdpowiedzUsuńPiszę tutaj, bo tam mi się nie chce, informować masz mnie w dalszym ciągu, innej opcji nie ma.
Ja oczywiście będę :D Przeczytałam ten pierwszy rozdział i doszłam do wniosku, że jednak zawsze lepiej jest poznać zdanie obu stron ;) No cóż, sytuacja jest skomplikowana, jak to zawsze w życiu bywa. Ona czuje coś do niego, co nie jest tylko przyjaźnią, on natomiast uważa ją właśnie za przyjaciółkę. Wszystko z jego strony byłoby dobrze, gdyby nie to, że stwierdził, iż Oliwia jest mu bliższa duchowo niż własna żona, a to daje do myślenia. Bardzo jestem ciekawa, czy to ich wspólne mieszkanie nie zmieni ich relacji, bo wiadomo, będą ze sobą stosunkowo często i w różnych sytuacjach, a to może podziałać na wyobraźnię, w końcu są tylko ludźmi. Dobrze chociaż, że Żygadło zdaje sobie sprawę, że to on może być twórcą całej tej dziwnej sytuacji. Bo przyjaźń byłej dziewczyny, a obecnej przyjaciółki z obecną żoną, to chyba nie jest do końca normalne? :D Pozdrawiam i czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie się to zaczyna. Zastanawia mnie jak to będzie kiedy Oliwia i Łukasz zamieszkają razem, bo tak pewnie się stanie. Czy to nie przeszkodzi małżeństwu Żygadły?
OdpowiedzUsuńMoje serce się raduje że Commi wraca :)) O mnie tego powiedzieć nie można, ale jako że to pierwszy rozdział to chciałam zaznaczyć swoją obecność, do tego nie wiem czemu ale tematyka przyjaciółki zakochanej w przyjaciele jest mi jakoś najbardziej bliska, więc już uwielbiam, podziwiam Oliwkę że trwa w tej przyjaźni, bo wiem z doświadczenia że choć bez tej drugiej osoby nie wyobrażamy sobie naszego świata, to jest to dla nas sytuacja bardzo wykańczająca psychicznie, dlatego ona wyjechała do Moskwy by choć, trochę odpocząć od Łukasza, ale ten jak widać ma całkiem inne plany i swoje podejrzenia, już się nie mogę doczekać jak zacznie je sprawdzać i analizować czy ma rację, czy nie :)
OdpowiedzUsuńŻygadło, Żygadło, Żygadło, Żygadło! Ach, och, uch i ech! Uwielbiam tego człowieka, a jest z nim tak mało opowiadań :C Już nie mogę się doczekać dalszej części, kiedy to nasz cudowny Łukasz zamieszka z Oliwią. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńOstatnio działasz na moje sumienie przez "czytam=komentuje To najbardziej motywuje!". Więc w efekcie... Skrobię te kilka słów w nadziei, że kiedy będziesz miała doła, kiedy nie będziesz usiłowała wmawiać sobie że nie masz talentu do pisania (w co nie uwierzę ;) ) to poszukasz tych licznym słów otuchy pod swoimi opowiadaniami a uśmiech pojawi się na Twojej twarzy.
OdpowiedzUsuńA opowiadanie zapowiada się ciekawie, oj, nie będzie im łatwo a te perypetie z chęcią poznam. Mnie tam Kurek nie zniechęca a mam wrażenie że będzie tam zabawnym wypełnieniem. Zobaczymy, zobaczymy. Także czekam na dwójkę. ;)
Łukasz zdecydowanie należy do moich ulubieńców. Jego głos można nagrać sobie i ustawić jako budzik, a jak będzie dzwonił nie miałabym serca go wyłączyć ;) Oliwia wyjechała do Moskwy żeby próbować zapomnieć, a tutaj się jej Łukasz zwali na głowę. Przyjaźń w tym wypadku jakim są Łukasz i Oliwia jest ciężka. Tak naprawdę to obydwoje się kochają, ale Łukasz chciał dla niej lepszego życia...
OdpowiedzUsuńBiedna Oliweczka. Ja osobiście, jeżeli chciałabym uciec od takiej sytuacji, wybrałabym jakiś ciepły kraj: Bułgarię czy coś takiego (ale to taka mała dygresja). Zakochałam się w Łukaszu bez pamięci. Seksowny głos, poczucie humoru, docenia wartość przyjaźni. Ma u mnie tylko minusa za pozostawienie Liw. Coś czuję, że jeszcze się zejdą. Dziwi mnie, że Aga z taką łatwością wysyła męża do mieszkania kobiety, z którą kilka lat temu się rozstał. Cóż, sama się prosi o kłopoty :)
OdpowiedzUsuńProszę o Informacje o nowościach.
Zapraszam http://www.niedopowiedziane-zdanie.blogspot.com/
No jasne że jestem z Tobą i Twoimi szurniętymi bohaterami ;) Postać Bartosza nie wywołuje u mnie radości, ale dla Łukasza zniosę wszystko, także czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Oliwia. Często jest tak, że rezygnuje się z miłości do jednej osoby na rzecz drugiej osoby. A tej pierwszej ofiaruje się przyjaźń. W takiej sytuacji znalazła się Oliwia kilkanaście lat temu. Z jednej strony to dobrze, że jednak ma Łukasza przy sobie. Jako przyjaciela. A czasami to przyjaciel jest bliższy niż ukochany. Dziwi mnie tylko fakt, że Agnieszka tak łatwo puszcza Żygadłę do Moskwy, żeby zamieszkał razem z Oliwią. A może to taka forma sprawdzenia obojga? :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardzo lubię Łukasza Żygadło, za naturalność i roztaczanie wokół siebie takiej pozytywnej aury! No i ten głos - orgazm od samego słuchania, do tego fryzura, której nawet Halny nie ruszy! Kurek - no cóż, nie lubię i lubić nie będę!
OdpowiedzUsuńSil mówi, że będzie, już nawet do obserwowanych dodaje.
OdpowiedzUsuńLubię, bo Łukasz:) i czekam, żeby się dowiedzieć jak im się tam będzie żyło w tej Moskwie. Dobrze że nie powiedział, że jak wygrają Igrzyska to będzie z nią mieszkał bo musiałby sobie szukać nowego lokum. :D Pozdrawiam. A.
OdpowiedzUsuńMi się podoba i będę czytać, a obecność Bartka nie zmienia tego faktu :) buziaki :*
OdpowiedzUsuńTo teraz napewno Oliwia nie wyleczy się z Łukasza. Jeśli nie zrobiła tego przez tyle lat, to teraz, gdy on z nią zamieszka na pewno tego nie zrobi. Nie jest łatwo zapomnieć o mężczyxnie, którego się kocha, a który jest żonaty z inną. Dla mnie to trochę paradoks. Kocha się człowieka, ale mimo tego, że on ma żonę to się jest jego przyjaciółką. Nie wiem czy ja bym tak potrafiła. Jeszcze Oliwka była świadkiem na jego ślubie. Podziwiam dziewczynę, ale to, co Ziomek stwierdził, też daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńWięc ja czekam na kolejny :*
I czekam aż mnie wrzucisz do Wisły :)
Niespełniona miłość? Oliwia i Łukasz?
OdpowiedzUsuńCiekawie zaczynasz, na pewno będę czytać:)
Pojawiła się czwarta część na greens-art-handmade.blogspot.com, życzę miłej lektury:)
zapowiada się bardzo ciekawie :) Łukasz się o wszystkim dowie, a co z tego wyjdzie? hmmm... czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLubię dwie perspektywy, mam wtedy szerszy pogląd na całą sytuacje, więc proszę pisz tak dalej :)
OdpowiedzUsuńRacja, trochę przeraziła mnie postać Kurka w bohatera, z zasady, że co z Bartkiem do od hoteczek, ale skoro zapewniasz, że tak nie będzie, to wierzę na słowo. Ciekawa sytuacja Oliwii i Łukasza, taka toksyczna przyjaźń, skoro balansuje z miłością. Mam nadzieję, że rozdmuchasz to do granic możliwości ;)
Pozdrawiam, abstrakcyjni.blogspot.com
Zapowiada się ciekawie, a pisanie z perspektywy zarówno Oliwi, jak i Łukasza jest zdecydowanie ciekawym krokiem :) przynajmniej wiadomo, jak jedna sytuacja wygląda u każdej z osób :)
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze dobór bohatera... jak dla mnie idealny :)
U mnie nastąpiła zmiana adresu, z malinowawiewiora.blogspot.com na jestes-moja-obsesja.blogspot.com
Jestem pełna podziwu, jeśli chodzi o stosunki panujące między Łukaszem a Oliwią. W rzeczywistości znam bardzo mało osób, które po rozstaniu nadal się przyjaźnią, albo chociażby do siebie odzywają. Jak widać, istnieją jeszcze te rodzynki. :) Może to tylko i moje urojenie, ale w Liw chyba nadal tli się jeszcze jakaś cząstka miłości do Żygadło.
OdpowiedzUsuńMało Kurka? Odpowiada, jak najbardziej! :)
Liw znalazła się w trudnym położeniu, bowiem kochała Łukasza, kiedy brał ślub z Agnieszką i kocha nadal, a mimo wszystko zdecydowała się na przyjaźń z nim. I w sumie nie wiadomo, czy dlatego, że ona tak bardzo potrzebowała jego obecności w swoim życiu, czy dlatego, że ona była niezbędna do szczęścia Łukaszowi. Teraz, kiedy mają zamieszkać razem może zrobić się niebezpiecznie, bo w sumie tak naprawdę nie wiadomo, co Żygadło czuje do niej, skoro twierdzi, że duchowo to właśnie Oliwia jest mu bliższa niż jego własna żona.
OdpowiedzUsuńZaczyna się ciekawie, bardzo ciekawie. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
Pozdrawiam.
Czekam na rozwinięcie :D
OdpowiedzUsuńŚwietny początek, podoba mi się;)Oliwia znajduje się w bardzo trudnym dla siebie położeniu. Uciekła przed Łukasza bo dalej go kocha a on tu nagle dzwoni i informuje,że przyjeżdża. Jak to dalej się potoczy? Jestem bardzo ciekawa;)
OdpowiedzUsuńPs Wpisałam się do zakładki i zapraszam do mnie http://nie-odchodz.blogspot.com/
R-E-W-E-L-A-C-J-A!!! Aż nie wiem, co napisać ;p On czuje coś do niej, ona coś do niego, a nie są razem... To ich największa porażka życiowa. Nie wiem tylko, jak oni ze sob a wytrzymają przez tyle czasu? Jak do niczego między nimi nie dojdzie to będzie cud!
OdpowiedzUsuńDo zakładki się wpiszę i mam nadzieję, że mnie będziesz informować ;)
Pozdrawiam, nulka :*
strasznie, strasznie bardzo brakowało mi dobrego opowiadania o Żygadle, którego sobie bardzo cenię i co? właśnie trafiło mi się takie mimo że to dopiero pierwsze odkrycie tej historii. ;d
OdpowiedzUsuńczytałam już inne Twoje opowiadania i strasznie podoba mi się Twój styl pisania, wiec będę na bieżąco z Oliwią i Łukaszem. :D
sroda-czwarte.blogspot.com - btw zapraszam.
Strasznie mi się podoba Twój nowy pomysł i oczywiście bez gadania zostaję czytelniczką. Cóż mogę tutaj napisać, że: fantastyczne, rewelacyjne, cudowne, intrygujące [nie chce mi się wymyślać więcej przymiotników]. No cóż jestem ciekawa historii Liwi i Łukasza i cieszę się z epizodowej roli Uszatego, gdyż w większym wymiarze by mi ciążył :).
OdpowiedzUsuńdziewczyno masz dryg do pisania! świetnie sie zaczyna! :) Ola ;)
OdpowiedzUsuńKtoś w końcu zauważył jaki Łukasz Żygadło jest cudowny... Pisz dalej, świetnie ci to idzie :)
OdpowiedzUsuńNa samym początku pochwalę grafikę na blogu, bo jest rewelacyjna! To magnetyczne spojrzenie Łukasza... :D Rozdział wciągnął mnie po całości i już teraz wiem, że nadrobienie kolejnych będzie czystą przyjemnością. Zabieram się więc do dalszego czytania, a póki co powiem jeszcze, że ciekawie się to zapowiada. Trenerka tenisa i siatkarz? No, no - pełen szaczunek dla Autorki :)
OdpowiedzUsuń